Patańdżali i joga – Mircea Eliade
Wydawnictwo KR
Liczba stron: 177
“Mniej więcej w połowie ubiegłego stulecia dr J.m. Honig- berger zadziwił świat nauki opowieścią o joginie imieniem Haridas. Otóż w Lahore, w obecności maharadży Pendżabu Randżit Singha i jego dworu, Haridas wprowadził się w trans kataleptyczny i został pogrzebany w ogrodzie. Przez czterdzieści dni strażnicy pilnie strzegli jego grobu..Gdy jogina odkopano, był nieprzytomny, zimny i sztywny. Zaczęto mu przykładać gorące ręczniki na głowę, nacierać go, metodą sztucznego oddychania wtłaczać mu powietrze do płuc — i w końcu Haridas powrócił do życia.
Nie mamy obecnie możliwości, by zweryfikować autentyczność tej historii, wszelako wyczyn tego rodzaju nie jest niemożliwy. Niektórzy joginowie potrafią tak bardzo spowolnić oddychanie, że pozwalają pogrzebać się żywcem na określony czas. Historia Haridasa jest jednak znamienna również z innego względu: otóż jego mistrzostwo w jodze bynajmniej nie wiązało się z wysokim poziomem duchowym. Przeciwnie, był znany raczej jako człowiek o obyczajach rozwiązłych. Ostatecznie uciekł z jakąś kobietą w góry. Tam też umarł i został pochowany W jak się należy, według lokalnego rytuału.
Zdaje się, że dla Haridasa joga była przede wszystkim techniką fakirską. Oczywiste jest jednak, że prawdziwej jogi nie należy mylić z posiadaniem mocy fakirskich. Już Budda przestrzegał swych uczniów przed nabywaniem i demonstrowaniem takich mocy:
„Wialnie dlatego, że dostrzegam niebezpieczeństwo w praktykowaniu władz fakirskich [pali iddhi, dosł. „moce cudowne, magiczne*], mam je we wstręcie i w pogardzie, wstydzę się ich (DNI, 212inast.).”
A przecież sam Budda wcześniej przez długi czas uprawiał jogę, buddyzmu zaś nie sposób zrozumieć bez metod koncentracji jogicznej i medytacji. Co więcej, nie znamy ani jednego indyjskiego prądu duchowego, który by nie był zależny od takiej czy innej z licznych form jogi. Albowiem joga jest specyficznym wymiarem ducha indyjskiego; w ostatecznym rachunku duchowe dzieje Indii w znacznej mierze pokrywają się z historią rozmaitych form i aspektów tego, co określa się mianem „praktyk jogicznych”.
Pojmiemy to łatwo, przypominając sobie, że już od epoki upaniszad Hindusów zaprzątał poważnie tylko jeden wielki problem: struktura kondycji ludzkiej. Ze ścisłością zaiste niezrównaną filozofowie, kontemplatycy i asceci poddawali analizie rozmaite „uwarunkowania” istoty ludzkiej. Zaznaczmy tu od razu, że celem, jaki im przyświecał, bynajmniej nie było uzyskanie dokładnej, spójnej teorii człowieka (jak na przykład w dziewiętnastowiecznej Europie, gdy uważano, że da się wyjaśnić istotę człowieka jego uwarunkowaniami dziedzicznymi bądź społecznymi), lecz zbadanie, jak daleko sięgają uwarunkowania egzystencji ludzkiej i przekonanie się, czy istnieje jeszcze cos poza nimi. Właśnie dlatego mędrcy i asceci indyjscy, na długo przed psychologią głębi, wkroczyli na drogę badania mrocznych stref nieświadomego, aby stwierdzić, że uwarunkowania fizjologiczne, społeczne, kulturalne i religijne można dość łatwo określić, a więc również opanować; najpoważniejsze dla życia ascetycznego i kontemplacyjnego przeszkody rodzą się z aktywności nieświadomego — z samskar [sarhs* kara] i wasan [vasana] („odciski, residua, energie latentne”), stanowiących to, co w psychologii głębi nazywa się treściami i strukturami nieświadomego. Naprawdę zresztą cenna jest tutaj nie owa praktyczna antycypacja niektórych nowoczesnych technik psychologicznych, lecz jej zastosowanie w celu „odwarunkowania” człowieka, w Indiach bowiem znajomość systemów „uwarunkowań” nie mogła być celem samym w sobie; nie chodziło o to, by je poznać, lecz by nad nimi zapanować. Nad treściami nieświadomego pracowano po to, by je „wypalić”.
W dalszym ciągu zobaczymy, jakimi metodami można — zdaniem adeptów jogi — osiągać te zdumiewające cele. Tak czy inaczej, nie sposób pomijać milczeniem jednego z największych odkryć Indii — świadomości-świadka, świadomości uwolnionej od swoich struktur psychofizjologicznych i ich uwarunkowań czasowych, świadomości „wyzwolonego”, tzn. kogoś, kto zdołał wyzwolić się z wymiaru czasowego, a zatem cieszy się prawdziwą, niewyrażalną wolnością. Zdobycie tej absolutnej wolności jest celem wszystkich indyjskich technik mistycznych; Indie wierzą, że drogą szczególnie skuteczną jest w tym względzie pewien określony system jogi.
Stąd też niektórzy joginowie z zamierzchłych epok całkowicie zasługują na miano „mistrzów duchowych”. Ponieważ jednak nie wiemy nic o ich życiu, ba, nie znamy nawet ich imion, imię Patańdżalego [Patańjali] umieściliśmy w tytule tej niewielkiej książki. Patańdżali jest co prawda postacią nie mniej bajeczną niż wiele innych figur indyjskiej starożytności, lecz uchodzi za autora pierwszego systematycznego traktatu o jodze.”