Był sobie kiedyś stary wieśniak, który od wielu lat uprawiał swoją rolę. Pewnego dnia uciekł mu koń. Na tę wieść do wieśniaka przyszli z wizytą sąsiedzi.
– Co za pech – powiedzieli pełni współczucia.
– Może – odrzekł im wieśniak.
Następnego ranka koń wrócił i przyprowadził dwa dzikie rumaki.
– Co za szczęście! – wykrzyknęli sąsiedzi.
– Może – odrzekł wieśniak.
Nazajutrz jego syn próbował ujeździć jednego z nieposkromionych koni. Rumak zrzucił chłopaka i ten złamał sobie nogę.
Znowu przyszli sąsiedzi okazać swoje współczucie dla nieszczęścia wieśniaka.
– Taki pech – powiedzieli.
– Może – odrzekł wieśniak.
Następnego dnia w wiosce zjawili się urzędnicy poborowi, żeby wcielić do armii młodych mężczyzn, którzy mieli walczyć na wojnie. Kiedy zobaczyli, że syn wieśniaka ma złamaną nogę zostawili go w domu.
– Co za szczęście – zakrzyknęli sąsiedzi.
– Może – odpowiedział wieśniak.