My, jogini spędzamy długie godziny na ćwiczeniu ciała. Rozciągamy je, wyrównujemy, wzmacniamy. Wsłuchujemy się w sygnały jakie nam wysyła. Modyfikujemy praktykę, aby utrzymywać je w dobrej kondycji. Wytrwale uczymy się o efektach wykonywania poszczególnych asan – które pomogą otworzyć biodra, które wzmocnią mięśnie przy kręgosłupie, które rozluźnią mięśnie szyi i ramion, które dodadzą energii, a które wyciszą. Za każdym razem od nowa, z niezmienną uważnością, wchodzimy w znane na pamięć pozycje, aby w pełni doświadczać ich działania – nie tylko na poziomie fizycznym. Z uwagą obserwujemy jak praktyka wpływa na energię krążącą w naszym ciele. Nic zatem dziwnego, że każdy z nas dochodzi w końcu do momentu, w którym zadaje sobie pytanie, czy to co je ma wpływ na owoce jego praktyki. Czy jedzenie może wzmacniać, czy też przeciwnie, niwelować efekty godzin spędzonych macie.
Jak wiemy każdy, nawet najmniejszy przejaw aktywności wymaga zainwestowania energii . Bez względu na to, czy jest to czynność od nas niezależna jak bicie serca, tak prosta jak oddychanie, bardziej skomplikowana jak siedzenie na kanapie ze smartfonem w jednej i pilotem w drugiej dłoni, czy też tak wymagająca jak sesja dynamicznej jogi – wszystko „kosztuje”. Niezbędną do życia energię pozyskujemy głównie z pożywienia, dlatego to jak się odżywiamy wpływa praktycznie na każdy aspekt naszego życia, w tym naturalnie na jogiczne praktyki. Na poziomie zupełnie podstawowym jedzenie daje nam siłę na rozłożenie maty i odbycie sesji, jednak to co jemy oddziałuje na nas na wielu innych, daleko bardziej subtelnych poziomach.
Tak jak w praktyce, czy będzie to ćwiczenie asan, pranajama, czy medytacja, przeróżne czynniki wpływają na to, w jakim stanie znajdziemy się po jej zakończeniu. Znaczenie ma oczywiście sama sekwencja, ale także pora dnia, miejsce, osoba nauczyciela, stan naszego ducha, ciała i umysłu, pogoda i wiele, wiele innych. Tak samo jest z odżywianiem – liczy się to co, kiedy, ile, jak jemy, w jakim jesteśmy nastroju, w jakiej kondycji jest nasze ciało, co dzieje się w naszym życiu. Znaczenie ma także sposób przyrządzania posiłku i osoba, która je przygotowała.
Jogiczna dieta
I tutaj dochodzimy do pytania – czy istnieje coś takiego jak „Jogiczna dieta”. Myślę, że odpowiedź brzmi jednak – „nie”. Nie mogą istnieć kategoryczne, nienaruszalne wytyczne, do których winien stosować się każdy jogin, żeby „dobrym joginem być”. Dlaczego? Chociażby dlatego, że joga jako system, rodziła się w czasach i miejscach, niezwykle odległych od tych w jakich żyjemy. Oczywiste jest, że różnie będą wyglądać styczniowe śniadania tego samego jogina, w zależności od tego, czy przebudzi się w Radomiu, czy Bombaju. Większa różnica dotyczy jednak tego, jak wygląda jedzenie dzisiaj i jak wyglądało jeszcze kilka tysięcy, a nawet niecałych 500 lat temu. Obecnie, często nawet nieświadomie, spożywamy produkty, których pierwsi jogini, nie uznaliby nawet za jedzenie.
Kolejny podstawowy powód jest czysto biologiczny. Istnieje sędzia, który wcześniej czy później, w sposób bardziej lub mniej stanowczy, nakładając mniej lub bardziej dotkliwe sankcje, wyda werdykt co do tego, czy dana dieta nam służy, czy też nie. Tym sędzią jest nasz organizm. Machina tak samo zachwycająca, jak skomplikowana. Jej kondycja i aktualne potrzeby uzależnione są od kompilacji tak wielu czynników, że wymyka się to pełnemu zrozumieniu nawet najbardziej zaawansowanej nauce. A kontrola nad mechanizmem, którego w pełni nie rozumiemy, jest czystą iluzją. To jak „pilotowanie” jumbo jeta, w rzeczywistości lecącego na auto pilocie. Możemy bezkarnie wciskać różne przyciski, aż w końcu trafimy na taki, który zapoczątkuje katastrofę. To co jemy, bezwzględnie musi respektować potrzeby naszego organizmu,. Wymaga to uważnego wsłuchiwania się w sygnały, jakie nam wysyła. Umiejętność dla jogina szczególnie bliska.
Dieta jogina
To, że nie istnieje jedynie słuszna „Jogiczna dieta”, nie oznacza jednak, że jogin musi włożyć ręce do każdego garnka, aby przekonać się, w którym znajduje się wrzątek. Istnieje szereg idei stanowiących punkt wyjścia do skomponowania swojej własnej, dla nas najlepszej „diety jogina”. Idee te zakorzenione są w ogólnych zasadach dotyczących jogi, lub też są wynikiem osobistych doświadczeń całych pokoleń joginów. Przyjrzyjmy się tym najważniejszym:
Jedzenie ma odżywiać
Jak wiele zasad stojących u podstaw jogi i ta jest intuicyjna i w pewnym sensie oczywista. Jedzenie ma po prostu dostarczać energii niezbędnej do codziennego życia, w tym do praktyki jogi. Ma zapewniać nie tylko siłę, ale także spokojny umysł i pogodę ducha. Mocne, silne, zdrowe ciało jest podstawą dla rozwoju na wyższych poziomach. Joga sutry wymieniają 13 podstawowych przeszkód (citta-viksep), jakie może napotkać jogin na drodze swej praktyki. Studiując je zauważymy, że braki w diecie mogą wywoływać lub pogłębiać większość z nich:
- chorobę (vyadhi)
- otępienie/brak psychicznej dyspozycji do praktyki (stayana)
- wahanie się/niezdecydowanie (samśaya)
- obojętność/niewrażliwość (pramada)
- lenistwo (alasya)
- niepowściągliwość/poddanie się dyktatowi zmysłów (avirati)
- brak koncentracji/ciągłości w myśleniu (alabdha-bhumikatva)
- nieumocnienie się w koncentracji (anavasthitatva)
- cierpienie/ból (duhkha)
- przygnębienie (daurmanasya)
- niestabilność ciała (angamejayatva)
- nierytmiczne oddychanie (svasa-praśvasa).
Równowaga
Równowaga znajduje się w centrum praktyki jogi i każdym jej aspekcie.
W jednym z najstarszych, podstawowych dzieł dotyczących jogi – Bhagawadgicie, znajduje się stwierdzenie, że joga nie jest ani dla tych którzy jedzą za dużo, ani dla tych, którzy się głodzą. Zasada ta dotyczy ilości przyjmowanego pożywienia, ale równowagę możemy rozpatrywać także w innych aspektach. Na poziomie podstawowym m.in. równoważenie ilości kalorii przyjmowanych vs. wydatkowanych, czy bilansowanie składników odżywczych. Na poziomie głębszym – np. równowaga pomiędzy tym co uważamy, że powinniśmy jeść (to co mówi nam rozum), tym co czujemy, że powinniśmy jeść (co „dyktuje nam serce”), co chcielibyśmy jeść (preferencje, zachcianki), tym czego potrzebujemy (podstawowe potrzeby organizmu). Jeśli nie ma równowagi pomiędzy tymi poziomami, dieta nie będzie zrównoważona i nie będziemy czuć się dobrze. Cóż z tego, że nasz rozum podpowiada, że powinniśmy jeść orzechy, jeśli jesteśmy na nie uczuleni lub nie znosimy ich smaku? Cóż z tego, że czujemy, że powinniśmy zrezygnować z wszelkich produktów pochodzenia zwierzęcego, jeśli po jakimś czasie okaże się, że nasz organizm nie znosi tego najlepiej.
Niekrzywdzenie (ahimsa)
Ahimsa jest jedną z pięciu zasad etycznych (yam), stanowiących pierwszy stopień w ośmiostopniowej ścieżce jogi.
Naturalną konsekwencją stosowania się do tej zasady jest stosowanie diety wegetariańskiej lub wegańskiej i rzeczywiście wielu joginów taką dietę stosuje. Co jednak ma zrobić osoba, której organizm protestuje przeciw takiej diecie? Czy stosując zasadę niekrzywdzenia, można równocześnie krzywdzić samego siebie? Mahatma Ghandhi postawiony przed takim dylematem, wbrew swoim przekonaniom, które nadal konsekwentnie głosił, zastosował się do zaleceń lekarzy i włączył do diety kozie mleko.
Zasada ahimsa stawia nas przed wieloma innymi wyborami. Chcąc stosować ją w swojej kuchni, powinniśmy eliminować produkty, których zakup/spożywanie powoduje krzywdę innych ludzi, zwierząt oraz środowiska. Oznacza to rezygnację z żywności, której produkcja powoduje degradację środowiska, czy też jest wytwarzana metodami nieetycznymi.
Jedzenie satwiczne
Mająca swoje korzenie w Ajurwedzie tzw. dieta satwiczna dzieli produkty żywnościowe na trzy kategorie, w zależności od tego, jakie skutki wywołują w naszym ciele, umyśle i duchu. Oparta jest na idei trzech uzupełniających się sił natury. Są to tamas (masa, inercja), rajas (żywotność, dynamizm) i sattva (lekkość, świetlistość).
Zgodnie z zasadami tej diety, jogin powinien eliminować, lub mocno ograniczać jedzenie tamasowe, w miarę potrzeby spożywać jedzenie rajasowe, a swoją dietę oprzeć głównie na jedzeniu sattwicznym.
Rodzaje jedzenia jogicznego
- Jedzenie tamasowe nie odżywia ani ciała, ani ducha. Nie dodaje energii, a wręcz jej pozbawia, pozostawiając jedzącego ociężałym, sennym, niezdolnym do jakiejkolwiek aktywności. Ciało traci odporność, stając się podatne na choroby. Umysł wypełniają negatywne emocje.
Do jedzenia tamasowego zaliczane jest jedzenie nieświeże, wysoko przetworzone, modyfikowane genetycznie, mrożone, fermentowane, odgrzewane,ciężkostrawne, tłuste, przesłodzone, produkty pochodzenia zwierzęcego, alkohol, narkotyki, a także cebula i czosnek. Jedzenie jest tamasowe, jeśli jego przygotowywaniu towarzyszą złe emocje lub jeśli się przejadamy. - Jedzenie rajasowe wypełnia nas energią do działania i kreatywnością, potrzebujemy go zatem, aby podejmować wyzwania, realizować trudne zadania, wywiązywać się z obowiązków. Jeśli jednak ten typ jedzenia przeważa w diecie może powodować nadaktywność, rozedrganie, poirytowanie, pobudzenie, czy bezsenność.
Do jedzenia rajasowego zalicza się potrawy mocno doprawione, smażone, mięso, ryby, jajka, oraz substancje pobudzające – kawa, herbata, czekolada. Pożywienie jedzone lub/i przygotowane w pośpiechu także staje się rajasowe. - Jedzenie satwiczne wypełnia nas czystą energią. Wzmacnia i odżywia ciało, utrzymując je w dobrej kondycji i zdrowiu. Zapewnia czysty, przytomny umysł, uspokojenie emocji, zdolność do koncentracji, pogodę ducha, życzliwość i wyciszenie. Jedzenie satwiczne jest świeże lub krótko gotowane, żywe, odżywiające i lekkostrawne.
Do tego typu jedzenia zalicza się owoce i warzywa, orzechy i nasiona, pełne ziarna, kiełki, oleje roślinne, przyprawy regulujące trawienie i oczyszczające, naturalne źródła cukru takie jak miód. Jedzenie satwiczne przygotowywane i spożywane jest z uważnością i z dobrymi emocjami. Ważna jest także dobra intencja gotującego.
Myślę, że najtrafniejszą i najkrótszą definicją jedzenia jogina jest JEDZENIE DOBRE Z NATURY. Jedzenie smaczne, po którym czujemy się silni, zdrowi, pełni energii i które pozwala nam żyć w zgodzie z otoczeniem i własnymi przekonaniami.