Będąca znakiem naszych czasów fascynacja gadżetami, której zresztą sam ulegam, przybiera coraz bardziej zaawansowane formy. Wraz z chwalebnym wzrostem zainteresowania aktywnym stylem życia, coraz popularniejsze stają się zegarki sportowe. Nawet zupełny amator, wyposażony w to cudowne urządzenie, może zmienić zwykłą aktywność fizyczną w przemyślany trening. Coś, co jeszcze kilka lat temu dostępne było jedynie dla osób korzystających z usług profesjonalnych trenerów.
Zegarki dostarczą szczegółowych danych na temat naszego treningu. Pokażą dokładną mapkę pokonanej trasy, precyzyjnie policzą czas aktywności, liczbę kroków, kilometrów, zmierzą puls, podadzą ilość spalonych kalorii, a nawet zaplanują kolejne treningi, wyznaczą cele i pozwolą podzielić się osiągnięciami z całym światem, za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Parametry monitorowane przez tego typu urządzenia umożliwiają optymalizację efektów treningu, z których te najpopularniejsze to:
- spalanie tłuszczów i budowa tkanki mięśniowej,
- podnoszenie wydolności i wytrzymałości organizmu.
Optymalizacja odbywa się w oparciu o utrzymywanie intensywności aktywności, wyznaczanej jako % naszego tętna maksymalnego (HRmax) – i tak w pierwszym przypadku będzie to 60-70% Hrmax, a w drugim 70-85% HRmax.
Co mówi gadget o treningu jogi?
Wraz z rosnącą popularnością zegarków sportowych, coraz częściej pojawiają się one także na nadgarstkach joginów – na razie głównie tej męskiej części. Naturalnie pojawia się tutaj pytanie czy/jak użyteczne mogą być te urządzenia w optymalizacji sesji asany. Niestety, wykorzystanie parametru tętna maksymalnego do oceny naszej aktywności na macie, może być mocno rozczarowujące. Praktykujący najczęściej nie osiągają poziomów HRmax, pozwalających na realizację pierwszego, nie wspominając nawet o drugim celu. I jest to szczególnie trudne… właśnie dla osób korzystających z tego typu gadżetów. Dlaczego? Osoby te najczęściej mają już za sobą jakiś trening wydolnościowy (np. biegowy). Tym samym potrzebują większego niż przeciętny wysiłku, w celu dalszej stymulacji tętna. Oczywiście można odpowiednio zwiększać intensywność praktyki, wykonując coraz bardziej wymagające sekwencje, jednak tutaj musimy zadać sobie fundamentalne pytanie – Czy optymalizowana w ten sposób praktyka jogi, nadal jest praktyką JOGI? Czy nie jest to już po prostu aktywność fizyczna, jak każda inna? Celem jogi nie jest przecież jedynie spalanie tłuszczu, czy zwiększanie wydajności fizycznej.
O co chodzi w ćwiczeniu jogi?
Jest cała gama efektów, jakie daje praktyka jogi, których żaden współczesny gadżet nie jest (jeszcze?) w stanie zmonitorować. I pomijam tu zupełnie fakt, że ćwiczenia hatha jogi są jedynie wstępem do pozostałych praktyk, wykraczających daleko poza ciało fizyczne – mają po prostu zapewnić zdrowie i sprawność, umożliwiające pracę ze świadomością. Skupię się jedynie na efektach dotyczących strefy ciała fizycznego, do których należą:
- Podniesienie wydolności organizmu. Tak, rzeczywiście ćwiczenie sekwencji jogi, szczególnie w początkowym etapie, daje efekty treningu cardio (podniesienie tętna). Jednak z czasem efekt ten staje się coraz mniej istotny.
- Wykształcenie odpowiedniej gibkości (elastyczności ciała), a właściwie równowagi między gibkością a siłą. Efektem tego jest przywrócenie pełnej ruchomości wszystkich stawów. Pozwala to na optymalne i bezwysiłkowe działanie zarówno podczas ćwiczeń jak i podczas wykonywania zwykłych czynności życiowych.
- Równoważenie asymetrii ciała wynikających z nadaktyności jednej z jego stron, a wyrażających się głównie w nierównym napięciu mięśniowym. Asymetrie te często prowadzą do, pogłębiających się z wiekiem, problemów zdrowotnych – głównie zaburzeń funkcjonowania stawów.
- Równoważenie problemów związanych z wadami postawy – nierównowagi napięcia mięśniowego między tyłem a przodem ciała, której skutkiem mogą być, podobnie jak w poprzednim przypadku, problemy w funkcjonowaniu aparatu ruchowego.
- Znaczne pogłębienie i przedłużenie oddechu oraz pobudzanie i podtrzymanie jak najpełniejszej cyrkulacji płynów w ciele. Zapewnia to po pierwsze – właściwe dotlenienie, odżywienie i regenerację wszystkich narządów, tkanek i komórek ciała. Po drugie – prawidłowe i efektywne usuwanie zbędnych metabolitów – czyli oczyszczanie ciała. Po trzecie – integrację organizmu, dzięki efektywnej wymianie informacji między częściami ciała, co zapewnia harmonijne współdziałanie układu hormonalnego i odpornościowego.
- Wyciszenie i zharmonizowanie pracy układu nerwowego, poprzez wchodzenie w stan alfa. Przypomina to restart systemu komputerowego, w którym na skutek długiego i wieloprocesowego działania pojawiły się błędy obniżające efektywność jego działania. Podobnie nasz mózg, aby sprawnie funkcjonować, potrzebuje swoistego restartu.
Listę to można dalej rozwijać, jednak wymienione wyżej efekty zdają się być kluczowe na poziomie ciała. Oczywiście nie twierdzę, że są to korzyści, których doświadczyć można jedynie w trakcie praktyki jogi. Uważam jednak, że chyba żadna inna, pojedyncza aktywność fizyczna nie oddziałuje na ciało tak równocześnie, intensywnie i kompleksowo. Mam tu na myśli aktywności właściwe dla naszej kultury jak bieganie, jazda na rowerze itp. Dzieje się tak właśnie ze względu na optymalizowany cel – szeroko pojmowane zdrowie ciała. Cel, którego nie zoptymalizuje jak na razie żaden, najbardziej nawet zaawansowany gadżet, no może poza naszą własną intuicją.