Skip to main content

Dlaczego warto ćwiczyć jogę – 10 lat Pracowni Jogi

Autor: 23 lutego 201628 lutego, 2016Wokół jogi

Z okazji 10-lecia Pracowni Jogi poprosiliśmy joginów ćwiczących z nami, aby podzielili się z nami refleksją na temat swojej historii związaną z jogą, jak zaczęli, dlaczego warto ćwiczyć jogę.
Z przyjemnością przedstawiamy wypowiedzi nadesłane przez naszych joginów. Jeszcze raz bardzo Wam dziękujemy.

10 lat Pracowni Jogi

„Postanowiłam napisać Wam jak ważna dla mnie stała się joga oraz Wasza szkoła. Szukałam szkoły jogi długo, byłam w kilku, ale zdecydowałam się na Waszą, ponieważ już od samego wejścia czuć to „coś” co powinno mieć takie miejsce. Rozmowa z Piotrem Künstlerem tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że to właściwy adres. Dobry klimat, równowaga, spokój jaki bije od tego miejsca są niezwykłe. Trafiłam do Was z dużą ilością problemów. Choć tak naprawdę dopiero zaczynam swoją przygodę z jogą, to już teraz widzę jak dobry wpływ ma na moje życie. Dzięki profesjonalizmowi i pasji z jaką prowadzicie swoją szkołę czuję jak powraca równowaga w moim życiu, jak bardzo chcę to robić i jak bardzo joga mi pomaga.
Życzę Wam co najmniej 100 lat i oby każdy kolejny rok był lepszy od poprzedniego. Zadowolonych uczniów również życzę, ale sądzę, że od Was wychodzą tylko tacy.
Wszystkiego najlepszego!”

Sylwia

„Zawsze jest przecież jakiś początek i ja też go miałam. Jednak od samego fizycznego aktu wybrania się na lekcję jogi, który możemy uznać za początek tej przygody, ważniejszy jest ten wewnętrzny początek, czyli moment, w którym wstępujesz na ścieżkę. Czasem ten moment przechodzi niezauważony i można go dostrzec dopiero z perspektywy czasu, patrząc wstecz. Czasem jest wyraźną decyzją, którą podejmujesz, nawet jeśli cel, do którego zamierzasz dążyć, nie ukazuje się wyraźnie twoim oczom. Nawet jeśli postanawiasz podążać za intuicją, za subtelnym głosem, który słyszysz w swoim wnętrzu, za cichą prośbą o zmianę, do której przynagla cię twoje serce…

Czego zatem szukałam? Konstruktywnej metody pracy z ciałem i umysłem? Narzędzi, którymi mogłabym śmiało wybić się na wewnętrzną niezawisłość: od codziennego bełkotu, marzeń, utrat nadziei, zmian i wątpliwości? Czy miałam Ikarowe marzenia czy byłam kobietą wchodzącą w wiek średni i chciałam poczuć się lepiej – teraz już nawet nie wiem. I nie potrzebuję tego szukać.

Ciekawsze jest pytanie: co znalazłam? Jeśli coś w ogóle… Tyle wysiłku, tyle dyscypliny, przezwyciężania niemocy, bólu, wątpliwości, lenistwa… Po co? Czy tylko wzięła górę wrodzona przezorność, że lepiej będzie ładnie się zestarzeć? Że joga da mi więcej fizycznej i umysłowej swobody?

I tak sobie myślę, że w życiu niczego nie da się znaleźć na stałe. Na zawsze. Nie tylko miejsc, ludzi czy okoliczności. Nawet odpowiedzi, które sobie wypracowujemy, zmagając się z zagadkami życia, nie są raz na zawsze. Każda chwila może przynieść zmianę perspektywy, nawet jeśli pytanie jest takie samo. Każda chwila może unieważnić odpowiedź już odnalezioną. Ciekawe, prawda? Ale tym, co dała mi joga jako ścieżka, jest słodko-gorzkie zrozumienie, że najlepsza jest ta chwila, która unieważnia pytanie. Cisza w rytmie oddechu.
Z perspektywy prawie 16 lat praktyki odpowiedź nie jest taka oczywista. Nie wiem kim bym był ani gdzie bym był bez tych lat jogi. Z jednej strony moje ciało jest w miarę sprawne i zdrowe, ma większy zakres ruchu niż przed spotkaniem z jogą, z drugiej zaś czasem wydaje mi się, że te podstawowe pozycje są trudniejsze niż kiedyś. Dotarłem do blokad, których albo kiedyś nie było, albo były na tyle głęboko, że dopiero praktyka je pokazała. To jak obieranie cebuli. Pod każdą warstwą są następne. I tak jak przy tym obieraniu cebuli, czasem płakać się chce, bo jestem tak daleko od strefy komfortu. To ostatnie akurat się nie zmieniło. Moja joga od początku była i jest przekraczaniem granic własnego ciała.

Joga jest też odkrywaniem tego, czego nie wiem o sobie. Poszukiwaniem przestrzeni, odnajdywaniem oddechu i energii w ciele. Sposobem na to, by spojrzeć na siebie łagodnie. By przekraczać swoje granice z troską o swoje ciało. Choć tego nauczyłem się później. Początek praktyki przyniósł również kontuzje i konieczność rehabilitacji. Dzięki temu dowiedziałem się, jak ważny jest dobry, nastawiony na wspieranie swoich uczniów nauczyciel, oraz relacja uczeń-nauczyciel. Nauczyłem się też, że mądrość mojego ciała jest ważniejsza niż nauczyciel. Nawet najlepszy. To ważny wniosek, bo dotyczy całości. Nie tylko ciała i nie tylko nauczyciela jogi.

Joga dała mi bardziej świadomy oddech, pokazała, jak ważne są bandhy, choć akurat ich zaledwie dotykam. Joga pokazała mi też, jak bardzo w swoim życiu zacisnąłem się i zamknąłem. Teraz używam między innymi jogi, aby otworzyć to, co zamknąłem i rozluźnić to, co zaciśnięte.

Last but not least. Pośredni dzięki jodze w moim życiu pojawiły się obecnie najbliższe mi osoby.”

Magda

„Moja historia z jogą jest jak skomplikowana, nie kończąca się historia miłosna. Wciągnęła mnie koleżanka Francuzka, 10 lat temu. Po pierwszych zajęciach na obskurnej sali gimnastycznej pomyślałam sobie: „co za tortury. Kto może chcieć coś takiego robić DLA PRZYJEMNOŚCI?” Jednak twardo chodziłam, choć moje ociężałe i nie wyćwiczone ciało się opierało. Nie byłam w stanie wytrwać w drzewie, traciłam równowagę przy odwróconym trójkącie, na każdych zajęciach męczyłam się straszliwie, ale z nie do końca wiadomych dla mnie powodów na jogę chodziłam. Szkół było kilka, w tym jedna, w której, zamiast jogi, uprawiano coś na kształt rewii mody, a ja czułam się w niej niezmiennie jak brzydkie kaczątko, czyli przeciwnie do tego, za co jogę pokochałam. Za nie ocenianie, za nie porównywanie siebie do innych, za pracę nad własnym ciałem i głową we własnym tempie. Od kilku lat ćwiczę w domu, ze zmiennym natężeniem. Cały czas obiecuję sobie, że wrócę na jogę, ale cały czas coś mnie zatrzymuje. Nie wiem do końca, co. Lenistwo?  Moje ciało jednak wciąż pamięta poszczególne asany (a w każdym razie niektóre z nich, choć do ich nazw nadal nie mam głowy). Pamięć ciała przy jodze, to niesamowita sprawa.
Z Yogamudrą byłam od samych jej początków. Polubiłam to miejsce od samego początku. Byłam na jednym z pierwszych wyjazdów, z zepsutym kolanem i małoletnim wtedy synem. Potem jakoś się nasze drogi rozeszły. Ale wciąż, kiedy myślę o powrocie i o ćwiczeniu w szkole, myślami wybiera się właśnie do Was! I życzę Wam i Waszemu 10-letniemu już Dziecku 100 lat!”

Agata

„Moją przygodę z jogą zaczęłam 20 lat temu.
Za namową mojej koleżanki zapisałam się na zajęcia do Sławka Bubicza. Nie było wtedy Akademii Hatha Jogi, a praktykowaliśmy na sali gimnastycznej szkoły przy Nowym Świecie.
Z wielkim entuzjazmem zaczęłam praktykę. Jeździłam na obozy. W sławetnym Lipczynku przez 2 tygodnie nie schodziłam z maty. Niestety, ze smutkiem zauważyłam, że robię bardzo małe postępy. Ludzie, którzy ze mną zaczynali zostawali pomocnikami, a ja stałam w miejscu. Dodatkowo zaczęły się kontuzje. Bardzo mnie to zniechęciło i po niespełna 3 latach przerwałam praktykę. Potem przyszło małżeństwo, rodzina i zero „aktywności jogicznej”.
Temat jogi jednak siedział w głowie i jak w tym roku zobaczyłam w internecie ogłoszenie, że są darmowe letnie zajęcia z jogi w parku, postanowiłam drugi raz spróbować.
Od Doroty Kobos usłyszałam słowa, które do mnie bardzo trafiły: „Niektórzy całe życie uczą się aby odpuścić, inni aby się zmotywować”. Teraz wiem, że warto wrócić do praktyki jogi i cieszyć się samą drogą a nie za wszelką cenę oczekiwać nie wiadomo jakich efektów.”

Katarzyna

Jogę zaczęłam ćwiczyć dokładnie rok temu.
Moja bliska znajoma powiedziała:

 „Joga jest super. Po każdych zajęciach czuję się lekka i gibka. Musisz spróbować!”

Poleciła mi YogaMudra. Poszłam i spróbowałam.

Na początku trochę oszukiwałam i brałam mniej koców niż potrzebowałam, patrząc na innych bardziej gibkich, bo trochę się krępowałam, że taka gibka jak oni nie jestem.

Teraz biorę tyle ile potrzebuję, bo dbam o siebie i chcę mieć dobrą posturę.

Odkryłam w jodze własną naturę, istnienie i wieczne pragnienie.
Droga bez końca ku idealności, ku harmonii, ku uważności.

Daje mi moc tworzenia. Potęguje wewnętrzny spokój.

To jak:

„wynurzać się powoli..
pokonywać opór cieczy i tego
co niweczy”

Zuzanna

„Od dawien dawna szukałem dla siebie jakiegoś zajęcia, dzięki któremu mógłbym poprawić kondycję mojego ciała a jednocześnie się wyciszyć. Kiedy miałem 12 lat chodziłem na karate i właśnie wtedy, choć pewnie nieświadomie po raz pierwszy medytowałem, potem nieco zmieniłem zainteresowania i ze sztuk walki przerzuciłem się na wyciskanie żelastwa, które w długofalowej perspektywie dało mi tylko ból w lędźwiach, no i o wyciszeniu na siłowni, gdzie ciągle lecą jakieś rytmiczne dyskotekowe hity, nie było mowy. Później zacząłem chodzić na basen co jednak po paru miesiącach okazało się straszliwie nudne. No i w końcu po tym jak poznałem Zuzę to ona okazała się być pierwszą osobą, od której mogłem bezpośrednio dowiedzieć się czegoś o jodze. Wcześniej kojarzyłem jogę tylko z rozciągającymi się kobietami w leginsach. Takie wyobrażenie utarło mi się pewnie przez siłownię, gdzie również raz w tygodniu odbywały się zajęcia, w sumie to muszę być im wdzięczny ponieważ to właśnie, któregoś środowego ranka w siłowni calypso przy belwederskiej miałem okazję spróbować jogi w praktyce. Jako, że był to też moment kiedy zaczynałem się interesować duchowością (przeczytałem już ,,Potęgę Teraźniejszości”, dziękuję za polecenie Piotrze  to chciałem pójść na prawdziwe zajęcia. Przez 3 miesiące chodziłem do Omśrodka jogi na świętokrzyskiej, gdzie w zasadzie było bardzo przyjemnie tyle, że zawsze było dużo ludzi (przez benefit) i ciągle miałem poczucie, że zbyt duży nacisk kładziony jest na rozciąganie za wszelką cenę, przez co czułem się trochę jak na W-Fie. Po 3 miesiącach postanowiłem kupić karnet w Mudrze (do czego znowu przyczyniła się Zuza gdyż ciągle wzdychała za Mudrą) i tak też robię do dziś. Jest tak ponieważ uważam, że to miejsce nie tylko ma świetny klimat (czasem jak nie mam co robić to specjalnie przychodzę godzinę wcześniej i czytam w pokoju współdzielonym z damską szatnią przed zajęciami) ale także, i przede wszystkim, świetnych nauczycieli. I mimo, że to koniec mojej historii odnośnie początków z jogą to coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że w końcu znalazłem sobie nie tylko zajęcie na wolne chwile ale także styl życia, którym zamierzam żyć tak długo jak to możliwe”

Konrad

„Moją przygodę z jogą zaczęłam wiele lat temu w Yogamudra. Zostałam tam przyprowadzona przez kolegę, który okazał się miłośnikiem bardziej mnie niż jogi. Ja o tym wtedy nie wiedziałam i interesowałam się zdecydowanie silniej asanami niż nim. Z chłopakiem nie wyszło, ale z jogą już tak. Ten romans trwa kolejny rok i nie zanosi się na zerwanie.

Joga pozwala mi osiągać wyciszenie i w porę zatrzymać mój pędzący umysł nim zaprowadzi mnie na manowce. Dzięki niej udaje mi się zebrać myśli w ładny pęczek, niczym rzodkiewki na eko-targu. Chroni mnie przed szkodliwą stroną szaleństwa (bo jego odrobina jeszcze nikomu nie zaszkodziła) i nie pozwala mojemu kręgosłupowi iść na przedwczesną emeryturę.

Kocham jogę każdym kawałkiem mojego ciała, duszy i umysłu. Uwielbiam praktykować ją w miejscach pełnych życzliwej energii, w atmosferze akceptacji i wdzięczności, z ludźmi, dla których siedzenie w ciszy z nogami zwiniętymi w chińskie osiem jest najlepszą imprezą świata.

Z okazji 10lecia życzę Wam wszystkiego co najlepsze!”

Kamila