Dwóch wędrownych mnichów dotarło do miasta. Napotkali młodą kobietę, która nie mogła wysiąść ze swojej lektyki. Deszcze utworzyły wielkie kałuże i kobieta nie mogła przez nie przejść, ponieważ nie chciała zabrudzić swoich jedwabnych szat. Stała tam i wyglądała na zniecierpliwioną i bardzo złą. Rugała swoich służących, a ci, obarczeni jej pakunkami, których nie mieli gdzie odłożyć, nie mogli jej pomóc przedostać się przez kałuże. Młody mnich spojrzał na kobietą i minął ją bez słowa. Starszy szybko ją podniósł, wsadził sobie na plecy, przeniósł przez wodę i postawił po drugiej stronie. Kobieta nie podziękowała mnichowi, tylko odepchnęła go z drogi i odeszła.
Mnisi udali się w dalszą wędrówkę, a młodszy z nich pogrążył się w rozmyślaniach. Po kilku godzinach, nie mogąc już zachować milczenia, przemówił:
– Tamta kobieta była bardzo samolubna i niegrzeczna, ale ty ją wziąłeś na plecy i przeniosłeś! A ona nawet ci nie podziękowała!
– Ja tę kobietę odstawiłem wiele godzin temu – odrzekł starszy mnich – Dlaczego ty ją ciągle nosisz?