We wpisie na temat ścieżki oczyszczania – sadhana yoga, zwróciłem uwagę, że aby praktyka jogi działała, trzeba konsekwentnie stosować wybrane techniki. Wiemy już, że joga ujmuje umysł odmiennie niż filozofia zachodnia. Podczas gdy w Europie stał się on podstawą tożsamości jednostki, w jodze traktowany jest właściwie jako jeden ze zmysłów o tyle tylko nadrzędny w stosunku do pozostałych, że przetwarza bodźce przez nie dostarczone. Joga wyróżnia również subtelniejsze formy świadomości, które odkrywamy, podążając jej ścieżką.
W procesie krija, dzięki zastosowaniu technik jogi, następuje wyciszenie i oczyszczenie umysłu, tak aby przestał przesłaniać subtelniejsze poziomy świadomości. Mogą być to bardzo proste techniki, a kluczem do sukcesu jest wytrwałość i, można by powiedzieć, pewna nuda. Na początku, gdy poznajemy jakąś technikę, zawsze występuje efekt nowości. Poświęcamy się nowej praktyce, mamy zapał, a umysł z zaangażowaniem przetwarza nowe zjawiska z nią związane. Wywołuje to efekt skupienia, który jest celem jogi. Jest to jednak tylko namiastka tego, co jest właściwym celem wstępnej ścieżki jogi – stan samadhi. Po jakimś czasie to, co nowe, ulega spowszednieniu, umysł ponownie ulega rozproszeniu, może pojawić się znudzenie daną praktyka.
To jest moment krytyczny w praktyce. Moment, w którym rozpoczyna się właściwa praktyka. Przestajemy osiągać płytkie skupienie dzięki fascynacji umysłu nowością. Rozpoczyna się nudne i wymagające wytrwałości oczyszczanie umysłu, prowadzące do całkowitego jego wyciszenia, nie dzięki chwytaniu, a dzięki puszczaniu i nielgnięciu do jakichkolwiek zjawisk świadomości (vairagya).
Ciągłe sięganie po nowe sposoby praktyki oferowane przez rozmaite tradycje, czy też poszukiwanie nowości w tym, co już ćwiczymy, będzie stałym podsycaniem umysłu efektem nowości. Umysłu prędzej czy później nudzącego się wszystkim.
Tak naprawdę można powiedzieć, że im prostsza jest praktyka, tym bardziej efektywny jest proces oczyszczania. Szybciej mija stan zachwytu, znika czar nowości i zaciekawienia, szybciej osiągamy stan znudzenia:)
Napisałeś:”zwróciłem uwagę, że aby praktyka jogi działała, trzeba konsekwentnie stosować wybrane techniki.”
To trochę za mało, ponieważ joga to nie tylko technika. Miliony ludzi „ćwiczy techniki jogi”, z tych milionów zapewne tysiące ćwiczą konsekwentnie i przez lata (piszę na podstawie konkretnych przykładów z życia) i nie bardzo są w stanie powiedzieć, że osiągnęli cele jogi opisywane w klasycznych tekstach. Owszem ktoś tam lepiej się czuje, ktoś ma problemy z kręgosłupem w wyniku praktyki, ktoś inny ma nowe hobby pt. joga, jeszcze ktoś lubi stan po rozciąganiu, ktoś ma przypływ energii ect.
Ale to nie są przecież cele hatha-jogi. Podobne efekty osiągają ludzie ćwiczący „konsekwentnie” ćwiczenia pilatesu ect.
Znam całkiem znane „ikony” polskiej hatha-jogi. Niektórzy są mocno rozczarowani od strony duchowej mimo posiadania wielu certyfikatów, prowadzenia kursów ect.
Trudno zarzucić tym osobom, że nie ćwiczą konsekwentnie i przez długi czas.
Z tego, co Piszesz praktykujesz Zen – czy Zen to tylko technika?
Owszem napisałem że „aby praktyka jogi działała to trzeba konsekwentnie stosować wybrane techniki”
Nie napisałem jednak, że jest to warunek wystarczający do praktyki jogi a powyższe stwierdzenie wcale tego nie implikuje. Przeciwnie niejednokrotnie pisałem również o innych elementach jak np. bycie w relacji z nauczycielem – o czym zresztą mieliśmy okazję dyskutować.
Nauczyciel obserwując ucznia wskazuje mu kolejne poziomy praktyki co często łączy się ze zmianą lub przekształceniem jakiejś techniki.
Zatem konsekwencja w praktyce nie jest warunkiem wystarczającym ale bez wątpienia jest warunkiem koniecznym.
W omawianym wpisie chciałem pokazać, że konsekwencja ta musi być tak głęboka aby doprowadziła do przekroczenia pewnych schematów według których funkcjonuje świadomość: efektu nowości (zaciekawienia) i efektu spowszednienia (znudzenia).
Mogę sobie wyobrazić, że utknięcie na pewnym poziomie praktyki może doprowadzić praktykującego do rozczarowania. Konsekwencja nie oznacza wszak ślepego i bezrefleksyjnego powtarzania w nadziei że coś się zmieni.
Nie przypadkiem klasyczne teksty (myślę o Jogasutrach) podają techniki dla uczniów o różnym poziomie zaawansowania.
Nie przypadkiem hatha-jogę traktuje się tradycyjnie jako praktyki wstępne radża jogi, który to pogląd jak wiem z Twoich komentarzy podzielasz.
Pozdrawiam
🙂
Myślę, że ciekawy jest Twój komentarz i dodałbym tylko do tego co Napisałeś:
„Nauczyciel obserwując ucznia wskazuje mu kolejne poziomy praktyki co często łączy się ze zmianą lub przekształceniem jakiejś techniki.”
Drobny dodatek:
…lub przekształceniem jakiejś cech, która często jest dużym zanieczyszczeniem i przeszkodą w praktyce.
Najlepszego