Jak wcześniej wspomniałem, inne światło na kwestię związku jogi i religii rzuca nam socjologia i antropologia kultury.
Ukazują człowieka z perspektywy daleko szerszej, wykraczającej poza różnice kulturowe i światopoglądowe. Próbują wskazać mechanizmy funkcjonowania współczesnego człowieka i jego potrzebę duchowości, odwołując się do ciągłości zachowań ludzkich sięgających społeczności pierwotnych. Jak twierdzi dr. hab. Bartłomiej Dobroczyński:
„[…] Religijność mamy więc niejako wpisaną w krew i tego spadku po przodkach nie zrzuci z nas tak szybko ani technologia, ani racjonalizm. Zgodnie z tym poglądem jesteśmy religijni niezależnie od tego, czy sobie zdajemy z tego sprawę, czy nie. Eliade używał na to określenia homo religiosus. Jeśli nie należymy do żadnego Kościoła, to mniej lub bardziej świadomie sami tworzymy sobie własne religie – korzystając najczęściej z istniejącej oferty w tym zakresie. Socjologowie nazywają ten proces prywatyzacją religii.
Aby to wytłumaczyć, załóżmy na chwilę, że religia to zwykły „pakiet usług”. Religie zorganizowane dają mi ten pakiet w całości i mogę go zaakceptować bez dyskusji. Może być też tak, że w tym pakiecie są rzeczy, które mi nie odpowiadają, więc pewne dogmaty i zalecenia przyjmę, a inne odrzucę. Może być jednak i tak, że z rożnych religii – oraz innych ofert – wybiorę sobie to, co mi najbardziej odpowiada. I takie samodoskonalenie będę mógł mieć dzięki jodze albo wschodnim sportom walki. Religie to także systemy lecznicze i dlatego, gdy jestem chory, mogę pójść do szamana czy tybetańskiego mnicha. Transcendencję „załatwi” mi skok na bungee albo wyprawa do filharmonii, a potrzebę wspólnoty – grupa przyjaciół. A zatem joga, usługi lekarza tybetańskiego, skok na bungee albo „Wariacje Goldbergowskie” Bacha plus grono przyjaciół dają mi niej więcej to samo co religia zorganizowana.”[…] *
Jest to zapewne jedna z wielu teorii prezentowanych przez badaczy człowieka. Mnie zaciekawiło w niej przeniesienie akcentu z poziomu lokalnej kultury i duchowości lokalnej związanej z konkretnym systemem wierzeń na poziom ogólny oraz stwierdzenie, iż potrzeba duchowości jest wpisana w kondycję ludzką od zarania dziejów. Jest również niezbędna do właściwego funkcjonowania w naszej współczesnej codzienności. Bartłomiej Dobroczyński mówi o tym w ten sposób:
[…] „transcendentowanie, a więc wychodzenie poza siebie, jest, moim zdaniem, najistotniejszą funkcją religii. Bez takiego porzucenia swojego ja i codziennych problemów trudno by było w życiu wytrzymać. To właśnie ta potrzeba jest coraz częściej zaspakajana poza oficjalną religią. Seks, muzyka, sztuka, natura, sport – wszystko może nam dać poczucie wykraczania poza siebie i sprawić, że odpoczywamy”. […]Co ciekawe wskazuje, że realizujemy ją często nieświadomie. Kilkakrotnie byłem tego świadkiem słysząc stwierdzenia: „duchowość w jodze mnie nie interesuje” lub po prostu „duchowość mnie nie interesuje”, o dziwo padających również z ust nauczycieli jogi. Tymczasem jest to wyrazem braku zainteresowania lub możliwości realizacji potrzeby duchowości poprzez powszechne lokalnie systemy religijne, których jest to główną funkcją. W moim przekonaniu owa potrzeba wykraczania poza siebie jest podstawowym motorem rozwoju człowieka czy wręcz wyróżniającą człowieczeństwo samo w sobie. Dzięki niej właśnie rozwija się ludzkość i jej cywilizacja.
Dodatkowo jak zauważa Bartłomiej Dobroczyński dzięki temu odpoczywamy. Od czego odpoczywamy? Od codzienności. A co jest tą codziennością? Jest nią nasz umysł, owa nieustanna gonitwa myśli w głowie towarzysząca nam każdego dnia. Joga kładzie szczególny nacisk na tę kwestię. Dlatego w moim przekonaniu joga jest przede wszystkim ścieżką duchową i zapewne dlatego staje się coraz popularniejsza na świecie.
Oczywiście w tym świetle można skonstatować, że joga jest religią lub przynajmniej z religią jest związana. Nie będzie to jednak niczym szczególnym, bo co w takim razie religią nie jest?
cdn…
* Fragmenty wypowiedzi Bartłomieja Dobroczyńskiego zaczerpnięte z wywiadu opublikowanego w Wydania Specjalnego Polityki – „Sztuka życia”. Polecam lekturę.
tadam!!!! Czytamy to samo;-)