Skip to main content

Asany nie są starożytną praktyką! – true or false story

Autor: 2 września 201323 października, 2024Joga na zachodzie, Hatha Joga

W ostatnim Joga Magazynie Maciek Wielobób opublikował artykuł: „O historii asan”
Artykuł ten ukazał się  w październiku 2012 r na jego blogu pod tytułem „Asany nie są starożytną praktyką!” z nadającym sensacyjności dopiskiem – „true story!”

Główną tezą artykułu jest stwierdzenie, że różnorodność pozycji jogi, jaka praktykowana jest współcześnie nie jest oparta na wielosetletniej tradycji a została stworzona przez Śri Krisznamaczaria. Hipoteza ta wywołała pewne poruszenie i liczne komentarze.
Czy jednak rzeczywiście Maciek przedstawia nam prawdziwą historię asan? Mam co do tego pewne obiekcje, które postaram się tu wyjaśnić.

Dla poparcia swojej tezy Maciek dokonuje analizy następujących tekstów: Upaniszdy Bhagawadgita, Jogabhaszja, Hatha yoga pradipika, Gheranda samhita. Tok myślenia jest dość prosty. Autor przyjmuje założenie, że skoro w znanych nam współcześnie tekstach nie ma wzmianek na temat tak licznych pozycji oraz sekwencji (vinyasa) to znaczy, że pozycji tych ani ich sekwencji nie było czy też ich nie praktykowano.

W tym miejscu wprawnemu badaczowi nasuną się od razu wątpliwości poddające krytyce taki tok myślenia. Pierwsze i podstawowe pytanie w badaniach brzmi: Czy próba jest reprezentatywna? Czy materiały poddane analizie w sposób wystarczający odzwierciedlają całość praktyk jogi, aby na podstawie ich analizy wyciągać tak daleko idące i tak stanowcze wnioski? Wiadomo z historii Europy jak i Azji, że wiele tekstów nie przetrwało do naszych czasów ulegając dewastacji czy to przez zapomnienie czy też podczas celowego ich niszczenia  w czasie wojen, których jak wiadomo w Indiom nie oszczędzono. Zatem twierdzenie, że czegoś nie było, bo nie zawiera tego znany nam współcześnie przekaz pisany jest bardzo wątpliwe. Kierując się zasadami naukowymi, na podstawie tych tekstów można powiedzieć jedynie, jakie pozycje w danym okresie były na pewno znane i praktykowane. Dowodzenie na tej podstawie, że innych pozycji (asan) nie było lub że ich praktyka była marginalna jest błędem badawczym. Z problemem tym spotykają się nader często badacze przeszłości.

Kolejne zastrzeżenia dotyczą analizy samych tekstów. Uważne studia nad tekstami wskazują, że celem ich autorów niekoniecznie było spisanie wszystkich technik jogi, a jedynie podanie wybranych, zapewne ich zdaniem najskuteczniejszych. Główną ich wartością są natomiast wskazówki na temat efektów zastosowania pewnych procesów osiąganych za pomocą rozmaitych technik oraz doświadczeń mistycznych czekających adepta w wyniku ich stosowania. Skrajnym tego przykładem jest tekst Jogasutr Patandżalego. Maciek dowodzi, że w okresie klasycznym praktykowane były głównie pozycje siedzące (stosowane podczas medytacji), gdyż w komentarzach Wjasy do Jogasutr (Jogabhaszja), wymienionych jest tylko kilka głównie siedzących asan. Wiadomo, że Patandżali nie wymienił żadnej. Jednak podobnie zdawkowo Patańdżali potraktował techniki oddechowe, skupiając się na kwestiach kluczowych, a nie opisie poszczególnych ich wariantów. Wjasa natomiast w swych komentarzach podaje jedynie bardzo ogólne zasady praktyki powściągnięcia prany i odpowiadające im efekty. Nie daje nam to jednak podstaw do stwierdzenia, które ze współcześnie znanych i nauczanych technik pranajamy były wtedy ćwiczone lub nie. Podobnie jest w przypadku asan. Ponadto wiadomo, że mistrzowie dobierali praktyki stosownie do indywidualnych zdolności i potrzeb uczniów. Kwestia ta wchodziła w zakres przekazu bezpośredniego między nauczycielem a uczniem i zapewne dlatego nie była ujmowana w tekstach.

Ciekawostką jest to, że przy opisie praktyki skupienia z jedną tattwą Patandżali wymienia kilka, jego zdaniem zapewne najbardziej skutecznych lub być może praktykowanych w tych czasach, jednak w sutrze I.39 dopuszcza on stosowanie jakichkolwiek innych. Być może różnorodność praktyk w tym zakresie była znacznie większa niż tylko to, co wymienił.

Podobny ślad znajdujemy w cytowanej przez Maćka Gheranda samhicie, co zresztą sam zauważył. Owszem spośród wymienionych 32 większość stanowią pozycje siedzące, ale mowa jest o 84 najważniejszych. Niestety, nie wymieniono pozostałych 52. Tu mogłoby się okazać, że pozycje siedzące nie są już większością. Tego jednak nigdy się nie dowiemy, ale twierdzenie, że praktykowano głównie siedzące jest moim zdaniem nieco na wyrost. Możemy domniemywać, że te pozycje uważano za najlepsze, Nie możemy natomiast wnioskować, że nie praktykowano wielu innych. Samo stwierdzenie przytoczone zresztą przez Maćka, że „asan jest tyle, ile jest gatunków stworzeń na ziemi” może sugerować, iż praktykowano lub przynajmniej testowano wiele innych.

Podważyć trzeba również kolejny argument powtarzający w zasadzie ten sam błąd we wnioskowaniu. Mianowicie to, że w przetrwałej do naszych czasów linii przekazu hatha-jogi w tradycji Nathów praktyka asan jest marginalna dowodzi, iż praktyka asan miała ogólnie niewielkie znaczenie. Niestety przekaz jednej tradycji nie może być podstawą do formułowania wniosków ogólnych na temat tego jakie było znacznie tej formy ćwiczeń w całej wielowiekowej tradycji jogi. Nie wiadomo bowiem czy były jakieś linie przekazu, które być może nie przetrwały. Wielu linii zapewne też nie dokumentowano w ogóle.

Kolejnym poważnym błędem wydaje się również pominięcie w wywodzie pewnej części znanej nam wiedzy na temat praktyk jogi. Nadzieję mieć trzeba, że była to tylko niefrasobliwość lub brak doświadczenia Maćka a nie zamierzone działanie.
Otóż powszechne wiadomo, że częścią jogi jest powitanie słońca (Suranamaskar). Z wiedzy przedstawionej przez Krzysztofa Steca (np. Krótka historia Suryanamaskar. Krzysztof Stec, który podjął dogłębne studia na ten temat, wynika jasno, że praktyka ta jest prawdopodobnie częścią jogi od starożytności, ćwiczoną w wielu dziesiątkach odmian. Jest również głęboko zintegrowana z rytuałami modlitewnymi hinduizmu. Stanowi najczęściej element praktyk wstępnych prowadzących do oczyszczenia adepta poprzez ofiarę ognia wewnętrznego. Krzysztof wskazuje również na istnienie innych tradycji niż tradycja Nathów, na którą niezmiennie powołuje się Maciek. Przypomnę, że powitanie słońca jest główną osią tego, co nazywamy współcześnie vinyasą (sekwencją asan) wprowadzoną do jogi jakoby dopiero przez Śri Krisznamaczaria.

Powstaje pytanie: Czy do sekwencji Suryanamaskar włączano rozmaite dodatkowe pozycje jogi tworząc w ten sposób sekwencje czy tego nie robiono? Wiadomo wszak, że jakieś inne poza pozycjami siedzącymi jednak były. We wspomnianej Gheranda samhicie (oprócz nie wymienionych 52 pozycji)  spośród 32 wymienionych znajdziemy pozycje stojące (Utkata i Wrksza), skłony do przodu (Paścimatana, Kurma), skręty (Matajendra) i dość liczne wygięcia do tyłu (Bhudzianga, Usztra, Makara, Salabha, Dhanur) oraz balanse (Majur). Można by z tego zrobić całkiem niezłą sekwencję 🙂 Tego, czy to robiono czy nie, na podstawie analizowanych przez Maćka źródeł nie dowiemy się,  chyba że istnieją jakieś dodatkowe wiarygodne źródła. W tym przypadku należało by je podać.

Z pewnością Śri Krisznamaczar dokonał wielu inwencji i możliwe, że wiele pozycji wymyślił. Niewątpliwie też przyczynił się do popularyzacji tej formy praktyki, jednak twierdzenie, że przed nim w tym temacie była tylko czarna dziura jest obarczone zbyt dużą dozą niepewności.

Muszę przyznać, że zapewne nie podjąłbym tego tematu, gdyż sam uważam, że sekwencje, jeśli już są to tylko praktyką wstępną, a zaawansowane stopnie jogi można osiągnąć tylko podczas długotrwałych praktyk w pozycji siedzącej. Jednak stwierdzenia, jakimi rozpoczął Maciek swój artykuł na blogu:
„we współczesnym nauczaniu jogi napotykamy na wiele przekłamań, żeby nie powiedzieć bzdur. Jednym z tych przekłamań jest teza o jakoby starożytnym rodowodzie asan (pozycji jogi)”,
uważam za duże nadużycie szczególnie wobec słabości potwierdzającego je wnioskowania.

Nie odmawiam Maćkowi prawa prezentacji swoich przemyśleń i wniosków myślę jednak, że można by je formułować w bardziej wyważony i mniej autorytarny sposób.
Mam nadzieję, że są tylko wyrazem tabloidowego stylu pisania, który podobnie jak nagłówki w rodzaju „Punk’s not dead, ale joga klasyczna niestety jest martwa… mają za zadanie zwiększenia ilości wizyt na stronie.

Dołącz do dyskusji. 5 komentarzy

  • Piotrze, pozwolę sobie odpowiedzieć. Liczę, że moja odpowiedź zostanie opublikowana.
    1. Dla ułatwienia przytoczę tezę mojego artykułu: praktyka asan w takiej formie jak obecnie NIE jest praktyką starożytną. Ani w znaczeniu asan dla jogi, ani w rozbudowaniu formalnej strony praktyki. Co więcej żadna forma praktyki asan nie jest starożytna, jeśli już coś pewne formy są średniowieczne.
    2. Dla mojej argumentacji przytoczyłem ogólnie uznane za najważniejsze dla jogi teksty: Upaniszady, Bhagavadgitę, Jogasutry, Jogabhaszję, Hatha joga pradipikę, Gheranda sanhitę itp. Nie pominąłem żadnego tekstu, który uważa się za istotny w tradycji jogi jako takiej. Oczywiście jest trochę innych mniej znanych tekstów, ale one wszystkie wypowiadają się w podobnym tonie. Zauważamy, że nie udaje, że teksty nie mówią o asanach. Wymieniam dokładnie wszystkie asany, które są opisane w tekście. Jednak każdy kto zna te teksty wie, że miejsce asan w tekście nie jest jakieś bardzo znaczące. Zresztą Brahmananda, najistotniejszy komentator Hatha joga pradipiki wyraźnie zaznacza: „Hatha joga to pranajama”.
    3. Teraz dwa słowa o Twojej „polemice” z moimi argumentami (polemika jest w cudzysłowie, ponieważ nie przytaczasz żadnych dowodów przeciwko mojej tezie, jedynie interpretacje):
    a. nie twierdzę, że innych pozycji nie było – stwierdzam tylko, że na podstawie dostępnych nam tradycji możemy stwierdzić, że pozycja asan przed XX wiekiem była mało istotna
    b. co do braku dokumentacji linii przekazu – niedokumentowane były rzeczy, które podlegały inicjacji w szkołę wewnętrzną, a asany są praktyką zewnętrzną
    c. co do dewastacji tekstów to wykazujesz się Piotrze niewiedzą w zakresie tradycji indyjskiej, ponieważ do XIX-XX wieku wszystkie teksty były przekazywane ustnie przez wiele linii rodzin braminów, którym były przyporzadkowana służba pamiętania określonych linii tekstów, więc szansa na dewastacje danego tekstu jest stosunkowo niewielka
    d. co do Suryanamaskar to również Piotrze wykazujesz się brakiem znajomości tradycji, ponieważ do XX wieku powitania słońca były z jednej strony praktyką religijną, elementem rytuałów (nie częścią tradycji jogi jako takiej) lub ćwiczenie zapaśników indyjskich; na grunt jogi wprowadziło powitania słońca 3 panów: najpierw Kuvalayananda i Krishnamacharya, w podobnym czasie również Śiwananda, dwóch panów na K. bardziej z powodów gimnastycznych, pan na Ś. z powodów kontekstu religijnego, w którym nauczał.
    e. pominę kilka argumentów, w których przypisuje mi się coś czego nie napisałem.
    Co do moich stwierdzeń to są jak najbardziej uprawnione, jeśli potrzebujesz potwierdzenia to polecam zapoznać się choćby z książką Singletona „Yoga body”, który przeprowadzał na ten temat dokładne badania z ramienia Uniwersytetu w Cambridge czy popytać najważniejszych naukowców zajmujących się w Polsce jogą, choćby Marzenny Jakubczak czy Marty Kudelskiej itp. Raczej dostaniesz od nich dokładnie tę samą odpowiedź, którą otrzymałeś w moim artykule. Bardzo bym prosił przy okazji ewentualnej dalsze dyskusji przytoczyć argumenty, które dowodzą Twojej tezy. Przypominam, że według zasad dyskusji naukowej wysnuwając swoją tezę to Ty musisz jej dowieść.
    Proszę również zauważyć, że nie podważam wartości asan – uważam, że są bardzo użyteczne, sam ich nauczam, uważam, że są jak najbardziej uzasadnione w XX i XXI wieku, kiedy ludzie mniej się poruszają. Jak również uważam, że otwarcie się przez Krishnamacharyę na szerszą praktykę asan otworzyło drzwi do terapii jogą.
    Pozdrawiam.

    • Piotr pisze:

      Zacznijmy od końca:
      Maciek pisze: „Bardzo bym prosił przy okazji ewentualnej dalsze dyskusji przytoczyć argumenty, które dowodzą Twojej tezy. Przypominam, że według zasad dyskusji naukowej wysnuwając swoją tezę to Ty musisz jej dowieść.”

      Tu Maćku wykazujesz się niewiedzą w kwestii prowadzenia dyskusji naukowych.
      Jednym z głównych elementów takowej jest krytyka twierdzeń i uzasadnień, przez wskazanie na błędy lub przez uzupełnianie i wskazywanie nowych punktów widzenia.
      Ja nie wysuwałam tezy przeciwnej. Poddałem krytyce twoje twierdzenia i dowody oraz sposób ich przeprowadzenia. Jeśli starasz się udowodnić jakąś tezę to musisz liczyć się z tym, że dowód ten będzie poddany krytyce. W dalszym ciągu mojej odpowiedzi zamierzam zresztą to dalej czynić.

      Maciek pisze: „1. Dla ułatwienia przytoczę tezę mojego artykułu: praktyka asan w takiej formie jak obecnie NIE jest praktyką starożytną. Ani w znaczeniu asan dla jogi, ani w rozbudowaniu formalnej strony praktyki. Co więcej żadna forma praktyki asan nie jest starożytna, jeśli już coś pewne formy są średniowieczne…
      …a. nie twierdzę, że innych pozycji nie było – stwierdzam tylko, że na podstawie dostępnych nam tradycji możemy stwierdzić, że pozycja asan przed XX wiekiem była mało istotna.”

      Drogi Maćku widzę że nie bardzo mnie zrozumiałeś, przytoczę więc mój główny argument. Otóż na podstawie dostępnych nam tradycji i tekstów możemy stwierdzić że praktyka asan przed XX wiekiem była mało istotna dla tych konkretnych tradycji i tak przedstawiają ją autorzy tych konkretnych tekstów. Nie możemy natomiast stwierdzić, że inne formy praktyki w tym formy podobne do współczesnych nie istniały lub nie były w jakimś okresie istotne.
      Aby ułatwić Ci zrozumienie o co chodzi posłużę się pewnym ćwiczeniem.
      Wyobraź sobie że jest rok 4013. W wyniku rozmaitych kolei historii: wojen, które czynią spustoszenie nie tylko w nośnikach danych ale i zabierają wiele istnień ludzkich, w wyniku naturalnego wymierania różnych rodów ale i rozwoju nowych idei i zapominania starych, do owego 4013 przetrwało tylko to co sam napisałeś o jodze. Wyobraź teraz sobie siebie zgłębiającego teksty pozostawione przez Maćka Wieloboba. Otóż starożytny Maciej Wielobób (ten z 2013) nie pisze prawie nic na temat praktyk np. bhakti jogi (no w każdym razie nie tyle ile współcześni mistrzowie bhakti jogi). Czy oznacza to że ta forma praktyki w 2013 miała znacznie marginalne. Otóż nie Maćku praktyka bhakti jogi jest bardzo rozpowszechniona zwłaszcza w Indiach. Tylko dlatego, że nie rozpisujesz się na temat bhakti jogi nie oznacza to, że jej praktyka ma niewielkie znaczenie, a myśląc tak w roku 4013 popełniasz błąd poznawczy.
      Wydaje ci się to nieprawdopodobne, a jednak, jeśli naprawdę zagłębisz się w badania historyczne szybko stwierdzisz jak niewiele wiemy na temat życia ludzi choćby 150 lat temu, a co dopiero w średniowieczu czy starożytności. Polecam bardzo studia metodyki badań.
      Oczywiście teksty o dużym znaczeniu wywierające znaczący wpływ na ludzi mają większe szanse na przetrwanie bo ludzie je chronią. To właśnie powoduje, że zazwyczaj gubimy całą różnorodność zjawisk występujących w przeszłości.

      Maciek pisze: „3. Teraz dwa słowa o Twojej “polemice” z moimi argumentami (polemika jest w cudzysłowie, ponieważ nie przytaczasz żadnych dowodów przeciwko mojej tezie, jedynie interpretacje)”
      Przepraszam ale twoje dowody w znacznej mierze również opierają się na interpretacji.
      Ja zrobiłem trzy rzeczy.
      1. Wskazałem na wady formalne twojego wywodu, czyli to, że może być oparty na błędnych założeniach, czyli jeszcze raz przypomnę, to że wymienione przez ciebie źródła i tradycje dają całkowity obraz praktyki w w przeszłości.
      2. Wskazałem na możliwość odmiennej interpretacji wymienionych tekstów.
      3. Wskazałem, że w swoim wywodzie nie wziąłeś pod uwagę całości wiedzy na temat jogi.
      To są bardzo konkretne argumenty, co do których w ogóle albo w niewielkim stopniu się odniosłeś.

      Maciek pisze:
      „b. co do braku dokumentacji linii przekazu – niedokumentowane były rzeczy, które podlegały inicjacji w szkołę wewnętrzną, a asany są praktyką zewnętrzną.
      c. co do dewastacji tekstów to wykazujesz się Piotrze niewiedzą w zakresie tradycji indyjskiej, ponieważ do XIX-XX wieku wszystkie teksty były przekazywane ustnie przez wiele linii rodzin braminów, którym były przyporządkowana służba pamiętania określonych linii tekstów, więc szansa na dewastacje danego tekstu jest stosunkowo niewielka.”

      Ok to są rzeczowe argumenty i przyjmuję je. Mam jednak pytanie czy możesz wykazać, że wszystkie linie rodzin bramińskich przekazujących teksty oraz wszystkie teksty przetrwały do naszych czasów. Albo inaczej czy masz wiedzę na temat tego czy były jakieś linie, które wygasły i czy były teksty które nie przetrwały?

      Maciek pisze: „d. co do Suryanamaskar to również Piotrze wykazujesz się brakiem znajomości tradycji, ponieważ do XX wieku powitania słońca były z jednej strony praktyką religijną, elementem rytuałów (nie częścią tradycji jogi jako takiej) lub ćwiczenie zapaśników indyjskich.”
      Wydaje mi się że próba rozdzielenia tradycji jogi jako takiej i praktyk religijnych hinduizmu na gruncie indyjskim jest raczej skazana na niepowodzenie. Oto kilka przykładów. Wśród najistotniejszych dla jogi tekstów wymieniasz Upaniszady, Bhagavadgitę czyli religijno-filozoficzne teksty będące świętymi tekstami hinduizmu właśnie. Dalej sam przyznajesz, że w tradycji teksty były przekazywane przez linie rodzin braminów. Od razu wyjaśnię – kapłanów hinduizmu posiadających wiedzę, znajomość obrzędów, umiejętność recytacji odpowiednich formuł przy składaniu ofiar i czynnościach rytuału państwowego, publicznego i domowego. Z tego co wiem choć tu nie jestem pewien zazwyczaj mistrzowie jogi właśnie z tej kasty się wywodzą gdyż innym tej wiedzy nie przekazywano. Przykładów można tylko mnożyć.
      Może mamy z tym rozdziałem do czynienia teraz na gruncie europejskim ale – w Indiach wątpię.
      Może moja wiedza nie jest w tym zakresie bardzo dogłębna ale czytając wspominany przeze mnie artykuł Krzysztofa Steca mam ważenie jakbym czytał kompletnie inną historię jogi. Niestety Maćku poza tym że zarzuciłeś mi brak wiedzy i brak merytorycznych argumentów to nie odniosłeś się do tego w ogóle. A szkoda. Ja podejrzewam, że prawda jest gdzieś pośrodku.

      Maciek pisze: „e. pominę kilka argumentów, w których przypisuje mi się coś czego nie napisałem.”
      Drogi Maćku albo powiedz co ci błędnie przypisałem ja wtedy do tego się odniosę albo nie pisz nic. A tak to zdanie to czysta manipulacja mająca postawić adwersarza w złym świetle bez możliwości obrony. Mam nadzieję że jesteś tego świadomy.
      Pozdrawiam

      • Piotrze, przecież przedstawiam niżej link do pełnej odpowiedzi. Tę odpowiedź, na którą odpisujesz skomentowałem na bieżąco od razy po przeczytaniu nie mając czasu na dłuższą wypowiedź. Dlatego też w kolejnym komentarzy podlinkowałem pełną odpowiedź. To po pierwsze. Po drugie mam wrażenie, że jakbyś cały czas chciał inaczej rozumieć ten tekst, który napisałem. Ja nie twierdzę, że asana nie istniała, ale zwracam uwagę na to, że miejsce asan przed Krishnamacharyą, Kuvalayanandą i Yogendrą jest dużo bardziej poślednie niż po tych 3 panach. Co do rozdzielania kultury hinduistycznej i jogi to owszem można spojrzeć na to w ten sposób jak piszesz i faktycznie w Indiach nic nie jest tak rozdzielone i usystematyzowane jak w podręcznikach historii myśli indyjskiej, ale trzeba pamiętać, że są metody jogi, które nie były zanurzone w okolice religijne, a poza tym nie możemy ograniczać jogi do samego hinduizmu – a co z nurtami buddyjskimi czy sikhijskimi nurtami jogi, co z sufimi?
        Co do przykładu z bhakti jogą to rozumiem co chcesz przekazać. ale akurat nurt bhakti jest świetne opisany, także przez współczesnych autorów. Natomiast teksty, na które ja się powoływałem są traktatami obejmującymi całościowo pewien system doświadczenia jogicznego, nie można ich porównywać do not na blogu czy zestawu artykułów chociażby. pozdrawiam

  • Zlata pisze:

    Nieźle. Będę czytał więcej Twoich artykułów.

Pozostaw komentarz