Skip to main content

Czy joga odchudza? Po czwarte: Słuchanie ciała

Autor: 28 listopada 20166 października, 2022Jogin w kuchni
czy joga odchudza

W rozważaniach nad tym, czy „joga odchudza” przyjrzeliśmy się już dwóm wielkim lekcjom, które odbieramy na macie, a których dobroczynne działanie rozlewa się na każdy aspekt naszego życia. Były to nauka o równowadze (1, 2) oraz praktyka przebywania w chwili obecnej. Kolejną, równie istotną lekcją, wpływającą na „odchudzający” potencjał jogi, jest umiejętność słuchania własnego ciała.

Dyktat umysłu nad ciałem

Współczesny styl życia, a przynajmniej ten dominujący w naszej części świata, uczy zamykania się na własne ciało. Każdej aktywności jaką podejmujemy, towarzyszy motywacja do pójścia dalej, wdrapania się wyżej, mówienia głośniej, robienia więcej, wyznaczania sobie coraz ambitniejszych celów, przewalczania własnych słabości, osiągania niemożliwego, a nader wszystko, nieustannej aktywności. Wystarczy spojrzeć na kilka popularnych motywatorów rodem zza oceanu: „Fake it until you make it”, „Impossible is nothing”,” Up or out”, “Don’t limit your challenges, challenge your limits”, “Don’t stop when you are tired, stop when you are done”, “Rolling stones gather no moss” . Taki rodzaj motywacji promuje dyktat umysłu nad ciałem, sprowadzając ciało do roli wielkiego hamulcowego – źródła ograniczeń, słabości, często frustracji. A słabości i ograniczenia „należy przewalczać”. W pewnym momencie ignorowanie potrzeb własnego organizmu zaczynamy traktować jako dowód sily, ambicji, samodyscypliny, samokontroli i skuteczności. Na te potrzeby zwracamy uwagę dopiero, kiedy ciało zaczyna sprawiać problemy – problemy, których nie da się dalej ignorować. Niestety nawet gdy pojawia się ból, czy choroba, nie pochylamy się nad ciałem z troską, ale odczuwamy jeszcze większą irytację. Niedomagające ciało „nas zdradza”, „zawodzi”, „ogranicza nasz potencjał” i „naszą wolność”. Problem staramy się usunąć jak najszybciej – biorąc mocne leki, czy decydując się na inwazyjną operację. Usuwamy skutek, nie tracąc czasu na refleksję nad przyczynami.

Obowiązek perfekcji

Jakby tego było mało, od ciała nie oczekujemy jedynie, aby nie sprawiało problemów. Ma być jeszcze, jak każdy aspekt naszego życia, idealne. Mamy być szczupli, wysportowani i nigdy się nie starzeć. I ponownie – jeśli nasze ciało nie jest wystarczająco szczupłe, wysportowane i „wieczniemłode”, staje się źródłem naszej frustracji. I ponownie – nie staramy się usunąć rzekomych jego defektów w harmonii z jego potrzebami. Zamiast tego wytaczamy ciężkie działa – łykamy najróżniejsze leki i suplementy, seryjnie stosujemy diety skuteczne jedynie w zaburzaniu procesów metabolicznych, czy podejmujemy wyniszczające dla organizmu aktywności fizyczne.

A co na to joga?

W praktykę jogi wpisana jest totalna rewolucja w sposobie myślenia o ciele. Nie jest ono wielkim hamulcowym, ale wielkim nauczycielem. Nauczycielem, którego uczymy się słuchać przynajmniej tak uważnie, jak tego “zewnętrznego”, który prowadzi sesję. W jodze ciało nie stanowi przeszkody w osiąganiu celu, ale pomaga ten cel definiować i redefiniować, a następnie wskazuje drogę i wyznacza tempo w jakim do niego zmierzamy.
Sygnały płynące z ciała fizycznego są dla jogina pomocą – w sprowadzaniu umysłu na matę i badaniu w jakim stanie umysł się znajduje, w rozpoznawaniu emocji i tego jak przepływa przez nas energia. Tym samym czucie ciała fizycznego staje się punktem wyjścia do budzenia świadomości pozostałych powłok własnego bytu. Aby to osiągnąć, cierpliwie uczymy się wychwytywać i rozumieć nawet najsubtelniejsze sygnały pojawiające się w ciele – obserwując oddech, pracę mięśni, ścięgien, zmiany napięcia skóry, zaczynamy rozpoznawać różne rodzaje bólu, wreszczie uczymy się jak na te sygnały reagować.

Jogin na kozetce

Rozważając jak gruntownie joga może zmienić stosunek do ciała, można powiedzieć, że stanowi ona swoistą terapię małżeńską. Uczy bowiem na nowo słuchać i słyszeć “Partnera”, dostrzegać jego zalety, odnajdywać przyjemność w przebywaniu razem, odpowiadać na jego potrzeby i wypracowywać rozsądne kompromisy. W efekcie przywraca harmonię do naszych relacji z ciałem, a jeśli wskutek konsekwentnego zamykania się na jego potrzeby, dorobiliśmy się nad lub niedowagi, także w tym aspekcie, w końcu zapanuje harmonia.