Jak pisałem w poprzednim wpisie, duchowość wywołuje zakłopotanie wielu osób lub wręcz postawę odrzucenia i braku zainteresowania. Kwestia staje się dość prosta, gdy uświadomimy sobie przyczyny takiej reakcji. Nie zdajemy sobie bowiem w większości sprawy, iż jest ona uwarunkowana kulturowo, a jej źródło leży w historii naszej cywilizacji.
Podstawową przyczyną jest rozdział nauki i religii, którego początki sięgają XVI, XVII wieku, i który pogłębiał się, aż do naszych czasów. Nauka, posługującą się rozumem, dzięki któremu naukowcy za pomocą badań empirycznych poznają świat zewnętrzny, zaczęła funkcjonować osobno. W wyniku tego oddzielenia powstająca w sposób racjonalny wiedza teoretycznie ma charakter bezosobowy i obiektywny. Doświadczenia wymykające się rozumowi – mistyczne i subiektywne, czyli duchowe, stały się domeną religii. Dziedzina praktyk zmierzających do uduchowienia została ograniczona do kontaktu z będącą przedmiotem wiary sferą nadprzyrodzoną. Źródłem tego kontaktu stały się niemal wyłącznie praktyki religijne.
Rozdział nauki i religii, powstały w gruncie rzeczy w naszej psychice, jest tak głęboki, iż odzwierciedla się w strukturze społecznej. Podstawą funkcjonowania państwa i jego struktur, np. systemu edukacji, jest nauka. Praktyki duchowe kojarzone są prawie wyłącznie z instytucjami o charakterze wyznaniowym.
Tymczasem można łatwo uświadomić sobie, że praktyki duchowe występują zarówno w tradycjach religijnych: praktyki ekstatyczne, modlitwa indywidualna i zbiorowa, czytanie tekstów, ale i poza nimi, np.: słuchanie muzyki, poezji, oglądanie dzieł sztuki.
Jeśli chcemy spojrzeć na duchowość poza perspektywą wyznaczoną przez konkretną religię, warto spojrzeć na duchowość tak, jak to widzieli egzystencjaliści (Kierkegaard, Jaspers i inni). W ich rozumieniu duchowość obejmuje całość procesów psychicznych, będących adaptacyjną odpowiedzią na świadomość kondycji egzystencjalnej. Wszystkie procesy poznawcze, emocjonalne i społeczne zachodzące w naszej świadomości są wyrazem naszej duchowości.
Takie podejście przybliża duchowość człowiekowi, bo o ile trudna może być identyfikacja z takimi czy innymi wizjami sfery nadprzyrodzonej oferowanymi przez religię (szczególnie jeśli nie jest to religia rodzima), o tyle identyfikacja rozmaitych procesów naszej psychiki, (czyli tego co przeżywamy) jest dla nas dość oczywista.
Joga w ujęciu, w jakim przedstawia to Patańdżali w „Jogasutrach”, jest właśnie praktyką skierowaną na badanie zjawisk psychiki (gr. psyche – dusza :)). Zatem jeśli pragniesz, aby joga stała się dla ciebie praktyką duchową, wystarczy, jeśli podczas sesji jogi uświadomisz sobie, jakie procesy psychiczne uruchamia w tobie dana pozycja bądź określona sekwencja. Jeszcze prościej – jeśli twoją motywacją przyjścia na jogę jest: poprawa kondycji, kształtowanie sylwetki, pozbycie się bólu pleców, zrzucenie stresu czy potrzeba ruchu lub relaksu, to w istocie dlatego, że pragniesz poprawić stan swojego ducha (psyche).
Hmm… czy w ogóle możliwe jest niezajmowanie się duchowością? 😉
Ciekawa jestem Piotr, jak Ty rozumiesz słowo duchowość. Ostatnio robi ono zawrotną karierę, porównywalną do kariery słowa „energia” , kiedyś powszechnie (nad)używanego.
Kiedy zajrzymy do Wikipedii zobaczymy ciekawą ale długaśną definicję obejmującą bardzo szeroki zakres życia człowieka, z której wynika, ze NIE można żyć i nie zajmować się duchowością.
Pojawia się wiele zjawisk, które z powodów jak rozumiem, reklamowych posługują się słowami, które powszechnie kojarzą się z duchowością: zen coaching, zen driving, joga twarzy i joga śmiechu itd Nie zakładam, ze mają złe intencję, przypuszczam, ze zen driving propaguje uważną jazdę samochodem, a zen coaching czerpie z tradycji wschodu najlepsze nauki.
Sformułowanie medytować weszło do powszechnego języka jako „warto pomedytować nad tą propozycją”
Om można znaleźć wszędzie, nawet na majtkach.
Niedawno byłam na szkoleniu i usłyszałam, ze duchowość to umiejętność stawiania sobie celów i realizowania ich.
osobiście ja również zaczynam się czuć zażenowana, kiedy słyszę słowo duchowość. Ze względu na jego szybką deprecjację.
Najbliższe jest mi podejście egzystencjalne, a więc takie, w którym duchowość rozumiana jest jako całość procesów psychicznych. Jest to bardzo szerokie ujęcie i oczywiście daje ono możliwość rozmaitych interpretacji, również takich jak w podanym prze ciebie przykładzie. Myślę, że kluczowe jest tu słowo „całość”. Całość obejmuje według mnie obszary rozpoznane i zintegrowane przez daną osobę oraz te wymykające się jej świadomości lub wręcz nieznane (nieświadome). Niektórzy przyjmują postawę zachowawczą, w której opierają się na tym co jest im znane. Inni próbują dotknąć nieznanego. Tu dotykamy kierunku rozwoju duchowego.
Stwierdzenie, że „duchowość to umiejętność stawiania sobie celów i realizowania ich”, to trochę tak jakby powiedzieć że kropla wody jest oceanem. I jest i nie jest. Kropla jest niczym wobec bezmiaru oceanu ale ocean bez kropli nie jest pełnią.
Jeśli chodzi o nadużywanie różnych słów to… w kawiarni, w której często piszę (również teraz :)) na jednym ze stolików wyryto napis „it’s all about ego”. W naszej kulturze w dalszym ciągu jeszcze, a może coraz bardziej, dominuje koncentracja wokół jednej kropli oceanu „ego”. Kropli, którą wielu postrzega jako cały ocean. Zjawiska, o których piszesz widzę właśnie jako przejawy tej tendencji życia duchowego zachodu (a może i świata?).
Joga i wiele innych ścieżek rozwoju duchowego w istocie proponuje coś kompletnie przeciwnego. Wyrwanie się z tej kropli i skocznie w bezmiar oceanu. Cała ścieżka, wszystkie techniki jogi taki mają cel. Jeśli nie stracisz celu z pola widzenia to reszta jest tylko tym co ma ci w tym pomóc. Jednym pomaga zen driving, innym pomedytowanie nad czymś, a jeszcze innych zdobycie umiejętności stawiania sobie celów i ich realizacji.
Pozdrawiam
Piotr Napisał: „Zatem jeśli pragniesz, aby joga stała się dla ciebie praktyką duchową, wystarczy, jeśli podczas sesji jogi uświadomisz sobie, jakie procesy psychiczne uruchamia w tobie dana pozycja bądź określona sekwencja.”
Niestety to zdecydowanie za mało. Rozumiem Twoją intencję ale to trochę nie tak. Nie chodzi nawet o to, że dzisiejszy sposób praktyki w zasadzie nie może dać potężniejszych spełnień jogicznych co widać powszechnie – tyle milionów ludzi ćwiczy sekwencje asan 2 lub 5 razy w tygodniu i ilu z Nich osiągnęło wysoki stan duchowy i siddhi ? Nie bardzo się o tym słyszy i to nie dlatego, że tacy ludzie przez swoją skromność zachowują to dla siebie. Ilu ćwiczących sekwencje po 10 czy więcej latach mogą potwierdzić np. wiedzę o Samyamie ( 3 księga jogasutr). Ilu stało się oświeconymi? Ilu potrafi rzeczywiście wejść w pratyaharę czy kontemplację?
Oczywiście ćwiczący w ten sposób trochę lepiej się czują, po zajęciach Widzisz ich uśmiech – i to jest niezwykle dużo w tym cierpiącym świecie ale jeśli mówimy o duchowości na poważnie to chodzi przecież o coś więcej niż tylko chwilowa poprawa samopoczucia czy gibkości.
Moim zdaniem to nie joga ma być praktyką duchową tylko pragnienie wolności od cierpienia, nietrwałości, śmierci powinno prowadzić do jogi. To nie jest tak, że ktoś traktuje jogę jako dodatek do życia, modę, sposób na chwilową poprawę samopoczucia i nagle stwierdzi, że chciałby aby ten dodatek stał się „bardziej duchowy”.
Czy ktoś ćwiczy rzeczywiście z motywacją aby zmienić całkowicie swoją dotychczasową wolność tzn. chociaż zbliżyć się do tego, o czym mówią tacy mędrcy jak np. Ramana Maharishi?,
czy raczej ktoś ćwiczy aby trochę być „bardziej duchowy” a potem wrócić do „ważniejszych spraw” pracy i życia codziennego i do własnych pragnień?
Można wiele mówić na temat słowa duchowość, ale ważne jest moim zdaniem uświadomienie sobie czy rzeczywiście towarzyszy nam silne pragnienie wolności – właśnie duchowej wolności. Czyli wewnętrznej wolności od przywiązania doświadczania świata i własnego cierpienia, pragnień? To nie takie łatwe szczególnie w praktycznej realizacji.
To pragnienie musi być bardzo silne aby rzeczywiście móc zetknąć się z autentyczną duchowością, którą też można nazwać poszukiwaniem Ducha w sobie lub Atmana, a potem Prabrahmana.
Aby silnie ukierunkować życie na poszukiwanie Absolutu nie wystarczy „zen driving” ,”hot joga” – to kolejne przyjemności, a nie duchowość.
Łatwo sprawdzić – Czy widział Pan na przykład chociaż jednego, który po „zen drivingu” osiągnął wysoką realizację?
W hatha-jodze jest tak jak w życiu – nic za darmo. Trzeba się solidnie napracować aby cokolwiek osiągnąć i zdecydowanie -(„pomedytowanie nad czymś”jak Pan to napisał)
niewystarczy.
Mówić o wolności jest łatwo. Ale jesteśmy totalnie zniewoleni (póki co) i najdrobniejsze przeciwności wywołują w wielu depresje, zwątpienie i rozczarowanie.
Jesteśmy przywiązani do tego świata i swoich pragnień, awersji itd. Nie jesteśmy wolni. O jakiej tutaj wolności można mówić?
Ostatnio jeden z uczniów przychodzących na moje zajęcia jogi poczynił uwagę:
„Przeczytałem wszystko co napisałeś na swojej stronie o jodze. Dużo piszesz o tym, że praktyka jogi to wcale nie taka łatwa sprawa…. hm mam wrażenie że nawet czasem do niej zniechęcasz”
Wiem o tym, że rozwój duchowy to nie tylko tylko dobre samopoczucie i piszę o tym.
Intencją tego krótkiego wpisu było pokazanie, że duchowość nie jest niczym odległym i niedostępnym. Jest tu i teraz. Jest w tobie. Widząc, że podejście do ludzi duchowych aspektów życia nacechowane jest kulturowo z czego nie zawsze sobie zdają sprawę. Wiedząc jak wygląda dzisiejsza praktyka jogi na zachodzie, zachęcam do tego żeby ludzie ćwiczący kilka razy w tygodniu podjęli refleksję nad tym co robią, przyjrzeli się temu czego doświadczają a nie tylko jechali na „endorfinowym haju” jaki daje wysiłek fizyczny.
Pan pisze: „Niestety to zdecydowanie za mało”
Dla jednych za mało dla innych może być to bardzo dużo. Refleksja nad tym czego doświadczam podczas praktyki asan, jak działa umysł jest kwestią podstawą. W ten sposób dotykamy pierwszego kroku medytacji (svadhaya) Bez tego ćwiczenie asan jest tylko gimnastyką. Tu akurat mówię o absolutnie podstawowej pracy własną psychiką (duchem). Świadomie skończyłem w tym miejscu. Jeśli ta refleksja dzięki pomocy nauczyciela i wytrwałości ucznia zostanie utrzymana to wiesz zapewne dokąd doprowadzi.
Moment ten niczym nie ustępuje kolejnym krokom na ścieżce i jest równie prawdziwie duchowy. Znam takich dla których ten etap jest dużym wyzwaniem.
To jest tak samo autentyczna duchowość jak siddhi czy opanowanie samyamy.
Po lekturze Pana słów odnoszę wrażenie że siddhi (np. jasnowidzenie itp.) czy kontemplacja (dharana) to autentyczna duchowość, a techniki prowadzące do oczyszczenia ciała (sekwencje asan) czyli praktyczna realizacja niyam to już nie. Hmm…
Miliony ludzi na tym świecie pozostanie przez większość swego życia na tym poziomie praktyki, choć wielu poszuka nauczycieli i sięgnie głębiej. Ale czy można mówić, że ich duchowość nie jest autentyczna. Nie wydaje mi się.
Jeśli chodzi o „zen driving” czy „hot jogę” to proszę uważnie przeczytać mój poprzedni komentarz do tego wpisu. Myślę że dość jasno napisałem tam czym może to być lub nie. Poza tym trudno mi cokolwiek na ten temat powiedzieć bo nie znam nikogo kto to praktykuje.
Trochę też dziwi mnie Pana łatwość do oceny czy jakaś praktyka prowadzi do „wysokiej realizacji” czy też nie. Pisze pan że łatwo to zobaczyć wskazując człowieka który to osiągną. A ja zapytam jak rozpoznać takiego człowieka?
Pozdrawiam
Piotr
Pyta Pan: „A ja zapytam jak rozpoznać takiego człowieka?”
Najlepiej po przebywać z joginem o wysokich realizacjach przez pewien czas wtedy Pan zobaczy czym się różni od „przeciętnego człowieka”. To zupełnie inny poziom energii odczuwalny dla otoczenia. To się czuje wyraźnie. Praktyka kontemplacyjna pogłębia się zdecydowanie w otoczeniu takiej osoby.
Można poznać również po tym na ile jest On nieprzywiązany do spraw, do których większość z nas jest przywiązana.
Można również poznać po trzeźwości i mądrości w odniesieniu do wielu spraw. Zupełnie innym poziomie rozumienia świata.
Niech Pan też porówna co mówi o życiu i duchowości np. Ramana Maharishi wtedy Pan zrozumie.
Jeśli chce Pan przykładów konkretnych osób: Ramana Maharishi, Nisargadatta, Swami Satyananda, Yogeszwarananda i wielu innych. W Polsce można mówić o Leonie Cyboranie.
Napisał Pan: „Po lekturze Pana słów odnoszę wrażenie że siddhi (np. jasnowidzenie itp.) czy kontemplacja (dharana) to autentyczna duchowość, a techniki prowadzące do oczyszczenia ciała (sekwencje asan) czyli praktyczna realizacja niyam to już nie. Hmm…”
Trochę sprostuje – proszę się nie gniewać – kontemplacja to dhyana, a nie dharana. Chodziło mi o to, że autentyczna duchowość zaczyna się od autentycznej motywacji, a nie od sekwencji asan, itp. A tak na marginesie – w tradycyjnych tekstach hatha-jogi nie ma sekwencji asan. W nijamach hatha-jogicznych jest np. dżapa, homa – często się o tym zapomina.
Pozdrawiam i dziękuję za dyskusję.
Wszystko to co pisze Pan o rozpoznawaniu „wysoko zrealizowanych” brzmi bardzo pięknie, może być jednak bardzo złudne.
Problem polega na tym, że umysł przesłonięty niewiedzą nie jest w stanie tego zobaczyć. Do puki ego nie zostanie przekroczone większość tego co sądzimy o innych jest naszą projekcją. Im silniej podlegamy przywiązaniu (raga) i awersji (dwesa) tym projekcja ta jest mocniejsza. Odczuwanie poziomu energii, wrażenie trzeźwości i mądrości oraz zrozumienia świata mogą być tylko wyobrażeniami umysłu. Znanych jest w historii wielu, którzy wykorzystując to zwodzili innych.
Faktycznie dostrzec oświeconego może tylko może tylko umysł oświecony.
Rozumie Pan dlaczego zadałem to pytanie
To, że spotykamy na swojej mistrza do pewnego stopnia wynika naszej motywacji ale wpływają też na to skutki naszych przeszłych działań (prawo przyczyny i skutku). Dlatego joga zaleca praktyki oczyszczające nasze działania – yama, niyama oraz praktyki usuwające skutki przeszłych działań – asana i pranayama.
To, że ktoś podejmuje decyzję o tym żeby wybrać się na jogę a nie krav-magę, ma znaczenie.
To, że ktoś decyduje się spędzić wieczór ćwicząc pozycje jogi a nie otumaniając się w pubie kolejnymi piwami i papierosami ma znaczenie. Początkowo może nie uświadamiać sobie jeszcze dlaczego, to robi. Ale czy to sprawia że jego motywacja jest mniej autentyczna a tym samym jego duchowość jest mniej autentyczna?
Ostatnio często pojawia się argument o tym że w tradycyjnych tekstach hatha-jogi nie ma nic o sekwencjach asan. Napisał o tym nieco sensacyjny artykuł na swoim blogu Maciek Wielobób.
Pozwolę sobie to skomentować w kolejnym wpisie. Najpierw dla pewności chciałem jednak ustalić jakie tradycyjne teksty hatha-jogi ma Pan na myśli?
Co do mistrzów, których Pan wymienił to trudno niestety byłoby z nimi przebywać, gdyż większość z nich już odeszła. Rozumiem, że Pan miał to szczęście. Liczę, że wskaże mi Pan licznych ich następców, którzy dzięki praktykom pod ich okiem osiągnęli wysokie realizacje. Wiem, że pozostawili po sobie pewną spuściznę. Czytałem teksty jakie zostały po Ramana Maharishim.
Oczywiście są one bardzo inspirujące ale jak już ustaliliśmy w przekazie jogi najważniejszy jest bezpośredni kontakt z nauczycielem.
Tak na marginesie nauki Ramana Maharishiego są przekazem adwaita wedanty a nie jogi czy hatha-jogi. To jednak pewna różnica.
Zapytał Pan następująco:
„Ostatnio często pojawia się argument o tym że w tradycyjnych tekstach hatha-jogi nie ma nic o sekwencjach asan. Napisał o tym nieco sensacyjny artykuł na swoim blogu Maciek Wielobób.
Pozwolę sobie to skomentować w kolejnym wpisie. Najpierw dla pewności chciałem jednak ustalić jakie tradycyjne teksty hatha-jogi ma Pan na myśli?”
Nie sądzę, że jest to sensacyjny artykuł. To po prostu prawda. O tym się mało mówi i dlatego może wyglądać to na sensację.
Osobiście nie spotkałem ani jednego tekstu należącego do tradycyjnej hatha-jogi, w którym były by jakiekolwiek zestawy asan.
Znam joginów, którzy znają mnóstwo niepublikowanych na zachodzie tekstów należących do hatha-jogi, często bardzo starych i również nie ma tam jakichkolwiek zestawów asan.
Opisy ogólne asan i mudr nie mają nic wspólnego z dzisiejszymi zestawami czy seriami np. asztanga vinjasy.
Ale weźmy 3 znane teksty:
Hatha-Joga Pradipika, Gheranda Samhita, Hatha Ranavali.
Przyczyna braku zestawów w klasycznych tekstach jest bardzo prosta. Tradycyjnie praktykę dla ucznia dobierał Guru. Zależało to od indywidualnej „sytuacji” ucznia na różnych poziomach oraz w odniesieniu do aktualnych problemów ucznia.
Aby to określić Guru musiał poznać ucznia przez pewien czas. Musiała się wytworzyć więź i wzajemne zaufanie.
Dlaczego opisy asan, mudr, pranajam, dharan na żywiołach, praktyk z wewnętrznym dźwiękiem i innych opisywanych np. w Hatha-Joga Pradipice są ogólne? Odpowiedź jest również prosta. Te detale wyjaśnia Guru indywidualnie uczniowi. Proszę pamiętać, że praktyki opisywane w klasycznych tekstach dają konkretne efekty np.pojawiają się określone siddhi (moce). Jeśli Pan porozmawiałby z joginami w Indii (z dala od tzw. komercyjnych joga -shali i od tzw. turystycznych centrów jogi) to jeśli zdobyłby Pan Ich zaufanie, dowiedziałby się Pan, że takich praktyk nie przekazuje się masowo ani niesprawdzonym uczniom, z oczywistych przyczyn.
Dla ciekawości podam, że aby opanować i osiągnąć efekty, pewną ważną i opisywaną przez teksty mudrę trzeba otrzymać w Nią inicjację przez Guru.
Tego w tekstach już nie ma. Tak jak i innych detali.
Praktyki początkowe nie oznaczają wcale asan jako pozycji.
Piszę z własnego doświadczenia. Guru może dać zupełnie inne praktyki czy nastawienia niż asany. Mogą być to specjalne praktyki energetyczne gdzie wykorzystuje się asanę (czyli miejsce do siedzenia) ze specjalnego materiału dla osiągnięcia efektów danej praktyki. Mogą to być wybrane pranajamy dla zbalansowania „dosz”. Mogą to być pudże lub agniohotry aby oczyścić energetykę.
Obecnie jest zupełnie inaczej. Ludzie przychodzą na salę i ćwiczą „zespołowo” zestawy asan. Nie ma głębokiej relacji indywidualnej między uczniem, a nauczycielem. Nie ma też indywidualnego podejścia. Ostatnio gdzieś pojawiła się informacja, że aby w centrum asztanga-vinjasy przejść do praktyki 2-giej serii trzeba umieć wstawać z mostka. To jakiś kompletny absurd z punktu widzenia duchowej jogi. Ma to sens z punktu widzenia gimnastyki ale nie jogi. Prowadzi to do tego, że ludzie, którzy potrafią wstawać z mostka myślą, że są zaawansowanymi joginami.
Oczywiście powiedzenie czegoś takiego publicznie wśród ludzi ćwiczących asztangę wywoła lawinę komentarzy i krytyki.
Napisał Pan:
” Dlatego joga zaleca praktyki oczyszczające nasze działania – yama, niyama oraz praktyki usuwające skutki przeszłych działań – asana i pranayama.”
Joga zaleca znacznie więcej niż tylko jama, nijama, asana i pranajama. Jeśli jama, nijama, asana i pranajama byłyby wystarczające do osiągnięcia celów jogi – teksty zalecałyby wyłącznie jamę, nijamę, asany i pranajamy, a zalecają znacznie więcej. Mógłbym wejść głębiej w to czym w tradycyjnej jodze są 84 asany, bo są czymś innym niż w dzisiejszych joga studiach i szkołach jogi ale to osobny temat.
I znów jest tak, że ważniejsze w tradycyjnej jodze niż jamy i nijamy są nastawienia otrzymywane od Guru. Dodatkowo to Guru wyjaśnia jak prawidłowo w praktyce rozumieć np. achimsę, homę, tapas.
Np. tapas – nie spotkałem ani jednego instruktora popularnej jogi, który by rozumiał i umiał nauczyć tradycyjnej praktyki tapasji. Dla niektórych tapas to „żarliwa” praktyka zestawów asan. Tradycyjnie rozumienie tapasu jest zupełnie inne. Tapas to głęboka sadhana mająca równie głębokie i konkretne cele. Nie będę tutaj opisywał konkretnych praktyk.
Oczywiście nikt nie zabroni nikomu własnej interpretacji Jogasutr czy tapasu ale pytanie czy ta interpretacja będzie miała cokolwiek wspólnego z tym, o jakie konkretne praktyki chodziło tym, którzy pisali klasyczne teksty?
Nie roszczę sobie wyłączności w prawidłowym rozumieniu jogi. Nie chce też udawać „mędrka”.
Po prostu znam jogina, który znakomicie wie czym jest realizacja np. tapasji i nie jest to „żarliwa praktyka asan” czy cokolwiek podobnego.
Tapasję przekazuje również Guru, który ją sam zrealizował.
Napisał Pan:
„Co do mistrzów, których Pan wymienił to trudno niestety byłoby z nimi przebywać, gdyż większość z nich już odeszła. Rozumiem, że Pan miał to szczęście.”
Miałem i dlatego to, co piszę nie jest tylko pustosłowiem czy „wydaje” mi się.
Napisał Pan:
„Wszystko to co pisze Pan o rozpoznawaniu „wysoko zrealizowanych” brzmi bardzo pięknie, może być jednak bardzo złudne.”
W ogóle wszystko w tym życiu może być złudne. Pozornie trwałe związki również się rozpadają. Dlatego kluczowym są realne postępy w otoczeniu takiego jogina. One nie są złudne.
Napisał Pan:
„Czytałem teksty jakie zostały po Ramana Maharishim.
Oczywiście są one bardzo inspirujące ale jak już ustaliliśmy w przekazie jogi najważniejszy jest bezpośredni kontakt z nauczycielem.”
Skoro tak to rozumiem, że pisze Pan z własnego doświadczenia.
Ustalmy co oznacza wg. tradycji hatha-jogi „bezpośredni kontakt z nauczycielem”. Oznacza to, że powinien Pan być INDYWIDUALNIE korygowany i pouczany przez swego nauczyciela (rozumiem, że chodzi o p.BKS.Iyengara) przez ok.12 lat.
Czy był Pan w takiej relacji aby o tym pisać? Nawet nie przez 12 ale chociaż rok czy dwa? (proszę wybaczyć – nie chcę z Panem się sprzeczać tylko sprawdzam na ile Pan ma tego typu doświadczenia).
Korygowany – nie oznacza korekty w ustawieniu w pozycji ect. tylko całościowej korekty Pana jako sadhaki i Pana życia, rozumienia jogi ect. To ważne, bo korekta w jodze kojarzy się dzisiaj właśnie z korektą w pozycji, które to działania trudno odnieść do tradycyjnej hatha-jogi, w której celem jest korekta całego życia lub nawet żyć.
Nauczyciel jogi to tradycyjnie osoba, która ma doświadczenie Samadhi. Przeważnie ma też różne siddhi, które są rezultatem oczyszczenia niezbędnego do przebywania w Samadhi.
Dopiero osoba znająca Atmana może prowadzić uczniów do poznania Atmana.
Napisał Pan:
„Tak na marginesie nauki Ramana Maharishiego są przekazem adwaita wedanty a nie jogi czy hatha-jogi. To jednak pewna różnica.”
Nauki Ramany Maharishi to przekaz wielkich osiągnięć duchowych istoty ludzkiej, ponad wszelkimi klasyfikacjami. Jakie ma to znaczenie jak człowiek nazwie i zakwalifikuje przekaz Ramany? Przekaz Ramany odnosi się do praktyki Atma Vichary. Jak ktoś sobie zakwalifikuje tę praktykę to nie ma większego znaczenia. Dla niektórych autorytetów np. Swami Satyanana przekaz i praktyka Ramany Maharishi należy do dżniana-jogi.
Osobiście spotkałem Swamiego Satyanandę, a Swami Satyananda przebywał jakiś czas u Ramany Maharishiego na polecenie swojego Guru Swami Shivanandy.
W ten sposób łatwo podważyć to co Pan napisał czyli: „nauki Ramana Maharishiego są przekazem adwaita wedanty a nie jogi czy hatha-jogi”.
Mówimy tu o pewnej prawdzie ponad klasyfikacjami. Prawda duchowa jest ważniejsza niż klasyfikacja. Proszę o tym pamiętać. Warto pamiętać również, że Hatha-Jogini zmierzają do tego samego, dlatego nie ma Hahta-Jogi bez Radża-Jogi – proszę to spr. w Hatha-Jodze Pradipice.
Napisał Pan:
„To, że ktoś decyduje się spędzić wieczór ćwicząc pozycje jogi a nie otumaniając się w pubie kolejnymi piwami i papierosami ma znaczenie.
Oczywiście wszystko ma znaczenie. Ważne tylko aby nie dojść do absurdu – można przecież powiedzieć, że umycie rąk w toalecie jest już postępem do sytuacji, gdy ktoś rąk nie umyje. W związku z tym, ten który je umyje rozwija się duchowo. Inny z kolei powie, że picie piwa w tym życie i palenie papierosów ma dla jego rozwoju zasadnicze znaczenie, bo dzięki temu wypala samskary z tym związane.
Aby dać przykład jak trudno prawidłowo odczytać nawet pozornie proste zalecenia z tekstów hatha-jogi bez Guru podaje przykłady z Gheranda Samhity:
21. Agnisaradhauti czyli oczyszczenie ogniem – wciskaj pępek, lub jelita ku kręgosłupowi sto razy. Jest to agnisara, czyli zabieg ogniowy. Daje powodzenie w praktyce jogi, leczy wszystkie choroby i wzmaga ogień żołądkowy /sok żołądkowy/.
22. Ta dhauti winna być utrzymywana w wielkiej tajemnicy i jest trudna do osiągnięcia nawet przez bogów.
To pierwszy z brzegu przykład z klasycznego tesktu hatha-jogi, który jasno pokazuje to, że bez Guru można się tylko domyślać co klasyczne teksty opisują:
Agnisara wydaje się prosta – przecież nie ma nic tajemniczego i trudnego we wciąganiu brzucha do kręgosłupa?
Jeśli Agnisara jest taka prosta, to dlaczego tekst zaznacza: „jest trudna do osiągnięcia nawet przez bogów” oraz dlaczego „winna być utrzymywana w wielkiej tajemnicy „?
Elementy i niuansy praktyki, których tekst nie podaje ujawnia Guru. Inaczej może się zdarzyć, że ćwiczący bez Guru będą wciągać brzuch po 100 czy 200 razy i nie będzie efektu o który chodzi.
Jest Pan nauczycielem hatha-jogi – chciał Pan mieć pewność o jakich tekstach myślę, ja też chciałby mieć pewność, że Zna Pan rozumienie tych tekstów – serdecznie proszę wyjaśnić jak Pan rozumie praktykę opisaną w Gherandasamhicie i nazywaną AKASIDHARANA :
e. AKASIDHARANA
80 Tattwa eteru ma barwę czystej wody morskiej. Ha jest jej zalążkiem. Jej zwierzchnim bóstwem jest Sadasiwa. Przykuj pranę wraz z czittą przez pięć ghatik do tej tattwy. Jest to dharana eteryczna. Otwiera ona bramy wyzwolenia.
Jej dobrodziejstwa
81. Ten, kto zna tą dharanę jest prawdziwym joginem. Śmierć nie zbliży się nigdy do niego, ani też nie przepadnie przy pralaji.
Najlepszego
Witam
Pozwólcie że dodam kilka zdań do waszej dyskusji. Przecztałem ją. Jaki mam reflesje ? Przypomina mi ona pewną opowieść o królu który wraz ze swoją armią odwiedził aśram Brahmariszego Waszisty i tam zapragnął jego krowy Siabali. To królewskie i Kszjatrowe pragnienie króla zaowocowało tym że został Radza Riszim o imieniu Wiśwamitra. Ten tytuł od Guru Brahmy nie zadowolił Wiśwamitry gdyż zawsze pragnął pokonać Brahmariszego Wasziste i stać się Brahma Riszym. Jest to opowieść o Mocach które symbolizuje krowa Siabala ale także o Ego Wiśwamirtry które nie pozwalało na akceptacje tytułu Brahma Riszego.
Guru Brahma, Guru Wisznu, Guru Devo Maheszwara